środa, 24 grudnia 2014

HashiMada & TobiIzu - Wigilia

- Choinka? - powtórzył po bracie, zsuwając w pół powieki.
Mimowolnie jego brew drgnęła, gdy Izuna radośnie pokiwał głową i wyciagnął kolejną bombkę. Świecąca ozdoba w kształcie mocno czerwonego serduszka znalazła się na jednej z gałezi przytaszczonego drzewka. Madara cicho westchnął, siadając na fotelu. Zielone cholerstwo, które ubiera się wraz z nadejściem świąt! Właśnie, świąt! Przecież nigdy ich nie obchodzili, więc czemu tym razem jego młodszy braciszek postanowił ubrać ów choinkę?
- Pomyślałem - zaczął młodszy z rodzeństwa, wyjmując porcelanowego aniołka. - Że tym razem połączymy twoje urodziny z wigilią.
Urodziny? Oh... 24 grudnia! Po raz kolejny zapomniał o tym dniu. Znów się starzeje. Ile to teraz będzie? 25 lat? Chyba tak. Akurat musiał się urodzić w taki dzień. Może właśnie to sprawiło, że nienawidził świąt Bożegonarodzenia? Przypominały, że beztroskie dzieciństwo minęło. Skończyła się zabawa samochodzikami i pluszakami, bieganie po szkole w celu uderzenia jakiegoś śmieszka z klasy, a nastał czas pracy, zarabiania na własne życie.
- Wigilia - zaczął, patrząc na uśmiechniętego Izunę. - To czas, który się spędza w gronie najbliższych. Jak chcesz, więc je uczcić?
- To niespodzianka. Nie powiem ci, bo jeszcze mi uciekniesz.
- Niespodzianka, a martwisz się, że ucieknę? - czarnowłosy głośno westchnął, wstając z siedzenia.
Rzucił bluzę na tapczan, związał włosy w wysokiego kucyka.
- Idę wziąć prysznic - rzucił leniwie w stronę brata, już po chwili zamykając się w łazience.
- ALE NIE SIEDŹ ZA DŁUGO! - usłyszał wrzask brata. - Jakbyś zapomniał 24 jest dzisiaj.
Madara nie odpowiedział. Zrzucił ciuchy rzucając je w kąt pomieszczenia i wszedł do wanny, gdzie już woda zdążyła nalać się do połowy. Nie miał najmniejszej ochoty na świętowanie tego dnia.
~-~
Po pomieszczeniu rozległ się dzwonek od drzwi. Izuna skończył poprawiać czerwony łańcuch i otworzył ów przedmiot. Uśmiechnął się szeroko, widząc przybyłych gości.
- Cieszę się, że już jesteście - klasnął w dłonie, wpuszczając ich do środka. - Madara jeszcze się kąpie.
- Albo udaje, że nie żyje i nie będzie chciał stamtąd wyjść - odparł z deliaktnym uśmiechem białowłosy.
- Nie mów tak, Tobiś - młodszy Uchiha nadymał policzki i leniwie cmoknął go w usta. - Kiedyś wyjdzie.
Hashirama tylko pokręcił w rozbawieniu głową, siadając na kanapie. Dłuższą chwilę przyglądał się stojącej choince, po czym przeniósl wzrok na czarnookiego.
- Przecież w Wielkanoc zachowywał się już normalnie - zaczął po dłuższej chwili milczenia. - W czym tkwi problem?
- Dzisiaj są jego urodziny - Izuna przyłożył kciuk do dolnej wargi. - To chyba dlatego.
- Przecież rok temu nie narzekał z tego powodu, przeszkadzały mu tylko święta.
- Skończył studia i zaczął pracę. Urodziny przypominają mu o dzieciństwie, a co się wiążę z tym o rodzinie - zakończył, smutno się uśmiechając. - Ale przejdzie mu.
- Nie musicie o tym rozmawiać - warknął chłodno Madara, wchodząc do pomieszczenia.
Jego włosy były mokre, przez co wydawał się jeszcze niższy. Miał na sobie cienkie dresy i rozpiętą, białą koszulę.
- O, wyszedleś - zaświergotał wesoło jego brat, biorąc Tobiramę za rękę. - My musimy iść jeszcze do sklepu, bo wczoraj się mąka skończyła. Niedługo wrócimy.
~-~
Na dworze wiał nieprzjemny wiatr. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, niektóre lampy już się uruchomiły. Izuna przytulił się do ramienia białowłosego, próbując ogrzać się chociaż odrobinę.
- Mówiłeś, że nie przyjdziesz na święta jeśli Madara będzie się tak zachowywał - zaczął spokojnie czarnowłosy. - Wiedziałeś, że nie będzie przychylnie nastawiony do wigili, a jednak... Co cię do tego skłoniło?
Słysząc pytanie Tobirama otworzył szeroko oczy. Uniósł ku górze kąciki bladych warg, chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. Czujne spojrzenie ciemnych tęczówek nie ułatwiały mu tego zadania.
- Normalnie powiedziałbym, że namówił mnie do tego Hashirama, ale ty doskonale wiesz, kiedy kłamię... Jestem tutaj dla ciebie. Przecież nie mogłem odmówić mojemu kochanemu.
Izuna uśmiechnął się wesoło rzucając mu na szyję. Uczepił się mocno, trwając tak chwilę w bezruchu. Jakaś przechodząca obok starsza pani uśmiechnęła się ciepło na ten widok.
- Kocham cię, Tobiś - wyszeptał mu do ucha, cmokając w policzek. - Tak bardzo, bardzo.
Tobirama objął go w pasie, przyciągając bliżej siebie. Wsunął nos pomiędzy kosmyki jego włosów, a do nozdrzy dotarł zapach cynamonu. Mimowolnie się uśmiechnął. Uwielbiał tą woń.
- Ja ciebie też, głuptasku.
~-~
Madara dłuższą chwilę wpatrywał się w drzwi, z uniesionymi w geście podirytowania brwiami. Aż w nim się gotowało na samą myśl, że Izuna zrobił to specjalnie, by tamten ZNÓW przekonał go do jakiegoś święta! Jakby nie mógł uszanować jego nienawiści do tych wyłudzających pieniądze dni. Mimowolnie prychnął, już chcąc udać się do swojego gabinetu, zamknąć na kluczyk i najzwyczajniej w świecie zignorować tą całą wigilię.
- A ty dokąd? - usłyszał szept tuż przy swoim uchu. Ciepła dłoń zacisnęła się na jego.
Uchiha cicho westchnął i jak to miał w zwyczaju w takich chwilach, odwrócił się przodem do niego z zamiarem odsunięcia na "bezpieczną" odległość. Ku wielkiemu niezadowoleniu Madary, brązowowłosy doskonale wiedział, co też ta istotka planuje, zamykając w uścisku i lewą rekę.
- Do pokoju. Możesz mnie puścić? - spytał pozornie słodkim głosikiem.
- Nie, nie mogę. Już nie mówiąc o tym, że są święta, to jeszcze twoje urodziny, kochanie.
Pomimo tego, że od ostatnich świąt Wielkanocy znacznie zbliżyli się do siebie, to jednak Hashirama nigdy nie mówił do niego pieszczotliwie. Madara zamrugał zaskoczony oczyma.
- Nie obchodzę moich urodzin.
- Ale inni chcą, byś czerapł z nich radość.
- Co jest takiego radosnego w tejże rocznicy?
- Gdyby nie to wydarzenie sprzed 25 lat nie miałbym kogo teraz przytulać, Izuna czułby się samotny, w szkole nauczyciele nie mieliby kogo chwalić, Tobirama na kogo narzekać.. Gdyby cię nie było, nie rumieniłbyś się, gdy... - nie dokończył.
Wargi Uchihy pokryły jego własne, a palce delikatnie wbiły się w kark. Hashirama uśmiechnął się pod nosem, obejmując go w pasie i przyciągając jak najbliżej siebie.
- Dobra, zrozumiałem - mruknął cicho, w myślach klnąc na swoją uległość wobec niego.
To aż dobijało. A jeszcze chwilę temu, zarzekał się, że nie będzie obchodził żadnych świąt!
_
Tututu :3
Chcieliście - macie. Nie ukrywam, że może być tu parę błędów, ponieważ zaczęłam to pisać dopiero wczoraj. Ostatnio, abyśmy z bratem wzięli się do sprzątania, wyłączali nam internet do 16. Bardzo się ucieszyłam widząc te komentarze do poprzedniej notki. Byłam ciekawa, co o tamtym  pomyślicie!
Chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji świąt Bożegonarodzenia! Spędzcie je w gronie rodzinnym, w radosnej atmosferze. Zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń! Dużo yaoi, waszych ulubionych paringów, ciekawych anime!

WESOŁYCH ŚWIĄT!
Pzd.
Tajjemnicza


czwartek, 11 grudnia 2014

Hashirama x Madara - Bliskość

Cisza. Przerywana jedynie odgłosem stawianych na pokrytej gęstą warstwą liści  ziemi, stóp. Słońce już dawno schowało się za horyzontem, ludzie pokładli do łóżek. Było już zapewne koło 2, może 3 w nocy. Wypuścił cicho powietrze z ust, oparł ręce na kolanach i lekko pochylił się do przodu. Spojrzał w dół. U samych podnóży wysokiego klifu nie stał żadnych budynek, ale już dwa kilometry dalej znajdywała się niewielka wioska. Ludzie żyjący w danej społeczności, z dobrym wojskiem, dużym terenem byli najgorsi. Najbardziej naiwni. Święcie przekonani, że więź nienawiści do nich nie dotrze. To było takie zabawne. Ludzie uciekali od rzeczywistości, którą samodzielnie stworzyli. Poczuł jak ktoś obejmuje go w pasie i wtula się w jego szyję. Początkowo go zignorował. Zareagował dopiero, gdy dłonie mocnej się zacisnęły. Westchnął cicho.
- Co tu robisz? - spokojny, wyprany z emocji głos sprawił, że postać zadrżała.
- Przytulam cię - oznajmił drugi ton. Ten był miły, ciepły. Uspokajał, pocieszał.
- To możesz już przestać - odburknął z ledwo wyczuwalnym niezadowaleniem, odwaracając się przodem do "intruza".
Położył blade, zimne dłonie na jego torsie i zadarł odrobinę głowe ku górze, by spojrzeć mu w oczy. Brązowowłosy patrzył w czarne tęczówki niższego chłopaka z nieukrywalną troską. Lekko go to zirytowało, więc rozprostował ramiona, tym samym odpychając go od siebie.
- Madara, proszę..
- O co? - burknął zirytowany, zakładając ręce na piersi.
- Pozwól mi się do siebie zbliżyć - odparł swobodnie, unosząc ku górze kąciki warg ku górze.
Uchiha na chwilę okazał swoje zaskoczenie. Jednak, już po chwili pokręcił głową, wsuwając dłonie do kieszeni ciemnych spodni.
- Nie widzę żadnego powodu, aby się zgodzić. Na tym świecie jest wielu ludzi, do nich wyciągaj pomocną dłoń. Ja jej nie potrzebuję.
- To prawda, jest ich wielu - pokiwał głową, w dalszym ciągu niezrażony jego nastawieniem. - Jednakże, ty jesteś wyjątkowy. Co na to poradzę?
- Wyjątkowy...? - powtórzył cicho.
Delikatny szept, ledwo słyszalny. Gdyby Senju stał dalej, z pewnością nie dotarłby do jego uszu. Niepewnie ujął jego dłoń w swoją odpowiedniczkę, stanął bliżej.
- Tak, wyjątkowy - ciepły oddech brązowowłosego zaczął drażnić białą skórę. - Niesamowity, niezwykły, inny... Ciekawy. Ty po prostu tego nie dostrzegasz.
- Czemu tak uważasz? - spytał, unosząc brwi ku górze.
Tym razem go nie odtrącił, nie odsnął się. Zawiał chłodny wiatr, sprawiając, że kosmyki czarnych włosów opadły mu na twarz. Hashirama delikatnym ruchem dłoni założył mu go z powrotem za ucho.
- Zadałes trudne pytanie. Miłość po prostu taka jest.
- Miłość...?
- Tak, miłość. Kocham cię, głuptasie.
Madara nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się pobłażliwie, ujmując jego twarz w swoje zimne dłonie. Złożył na jego ustach delikatny pocałunek, następnie wtulając się w jego szyję. Brązowowłosy objął go w pasie, wsuwając noc w czarne kosmyki.
Tak, ten świat jest zły.
Pełen głupiej nienawiści, beznadziejnej naiwności, idiotyzmu, kłamstwa, oszustwa... Jednakże, po coś żyjemy. Dlatego, trzeba to istnienie jakoś wykorzystać. Znaleźć sposób na oderwanie się od tej rzeczywistości, bo zawsze istnienie jakieś szczęśliwe zakończenie.

__
Ekhem, takze ten. przepraszam,że to takie słodkie, oklapane i wgl, ale no ostatnio mnie coś na to wzięło XDD
Można to potraktować jako one-shota do pewnej serii, która się własnie towarzy, bo mam faze na emo lov i te sprawy.
Ps. założyłam bloga z postaciami autorskimi, jak się komuś nudzi to zapraszam:
http://memento-mori-yaoi.blogspot.com/

Pzd.
Tajjemnicza, której google zmieniło nazwe na Poniacza :ll

środa, 5 listopada 2014

DeiSaso - "Tutaj wszystko się zaczęło. W tym lesie..."

- Ej, co to było? - wyszeptał cicho blondwłosy chłopczyk, tuląc się do ramienia towarzysza. 
- Ale co? - posiadacz czerwonej fryzury spojrzał w błękitne oczka rówieśnika. 
- No to co było slychać! Nie wyczułeś nic? 
- Nie - pokręcił główką. 
- Mamy po 9 lat, a Tobie już na słuch padło?! - oburzył się blondynek. 
- Albo Ty masz jakieś halucynacje - stwierdził, po czym wesoło się zaśmiał. - Co dokładniej słyszałeś?
- Szelest.
- Jesteśmy w lesie, Deidara. To raczej nie powinno Cię dziwić!
- Nie taki szalest, głuptasie! Przecież wiem, że szumią liście. To był inny szelest!
- Inny szelest? 
- No taki, jakby ktoś szedł. 
Uśmiechnął się do niego ciepło. Położył swoją bladą dłoń o długich palcach na odpowiedniczce towarzysza. Robiło sie już ciemno. Nadchodziła noc, pogaszono w domach światła, układano się do snu. Im to nie przeszkadzało. Siedzieli na dużym kamieniu, obserwując zachodzące słońce. Drzewa uspokajająco szumiały, ptaki śpiewały ostatnie tego dnia pieśni. Było ciepło, letni wiatr lekko pieścił ich skórę. Ostatni, wakacyjny wieczór. Tak bardzo się różnił od tego 10 lat temu.
 - Co ty mówisz? - Sasori pokręcił głową. - Kto o tej godzinie wychodzi do lasu, prócz nas?
- A skąd mam to wiedzieć? O, zobacz! - wskazał rączką na czarną postać, która właśnie przebiegała pomiędzy drzewami.
Był to potężny mężczyzna w ciemnym płaszczu i wysokich butach. W ręku trzymał coś błyszczącego. Gdy ich zobaczył, zaczął szybko biec w przeciwnym kierunku. Chłopcy spojrzeli po sobie.
- Widzisz! To coś nie tak z twoim słuchem!
- Dobra, dobra. Przynaję ci rację  - westchnął ten z czerwonymi włosami. - Chodźmy zobaczyć, czemu zaczął uciekać.
- Jesteś pewien? Co się stanie, jeśli tam się coś czai?!
Jego dłoń zaczęła kierować się wyżej. W końcu dotarła do szyi, pieszcząc ją lekko swoim dotykiem. Czarnowłosy cicho mruknął, więc blondyn nie przerywał. Zbliżył się tylko do niego bardziej i złożył leniwy pocałunek na jego wargach. Jego towarzysz dłuższą chwilę nie reagował, ale w końcu zaczął powoli odwzajemniać pieszczotę. Tak bardzo ten wieczór się różnił...
- Jeśli coś tam się czai i chce nam zrobić krzywdę to przyjdzie tu samo. Chodź, tchórzu - Sasori zeskoczył z kamienia.
Blondynek oburzony tym określeniem, ruszył za nim. Przeszli kawałek piaszczystą ścieżką, rozglądając się w koło. Szli w kierunku, z którego mężczyzna się wyłonił.
- Sasori, patrz! - zawołał nagle Deidara. - Tam, coś w krzakach!
Podeszli bliżej. Oderwali parę gałęzi, by dokładnie zobaczyć co zasłaniały. Po chwili obaj pobledli. To co zobaczyli, sprawiło, że oboje dłuższą chwilę trwali w bez ruchu.
Położył swoje ciepłe dłonie na policzkach ukochanego. Pieścił jego skórę delikatnymi, leniwymi ruchami. Po dłuższej chwili leniwe muśnięcia zaczęły pokrywać szyję czarnowłosego. Ten odchylił głowę do tyłu, cichutko wzdychając z zadowolenia. Zupełnie inaczej.
Ujrzeli kobietę. Miała zielone oczy i brudne od krwi brązowe włosy. Jej blada twarz, również ubrudzona od życiodajnego płynu. Miała rozchylone usta, podbite oczy. Mimika jej twarzy wyrażała jedno - strach. Następnie chłopcy ujrzeli nacięcie na szyi. Zrobione ostrym narzędziem. Od tej rysy biegła w dół długa, głęboka rana. Kobieta miała na sobie tylko białą koszulę, której guziki były rozszarpane. Nie miała stanika. Jej piersi były małe, z paroma zadrapaniami nad i pod sutkami. Zmiętoszona spódniczka leżała koło ciała, a ofiara miała na sobie tylko bieliznę i cienkie rajtuzki. Cała była brudna od czerwonej cieczy. Chłopcy nie wiedzieli co mają zrobić. Dopiero po dłuższej chwili Sasori wyciągnął z kieszeni telefon.
- Halo, policja?
Równo 10 lat temu, kiedy przyszli do lasu pożegnać wakacje, znaleźli ciało kobiety. Do dziś obaj pamiętali jej przerażoną twarz, zadrapane ciało i tą krew. Ciągle w głowie mieli jej imię - Sophie. Dziewczyna przyjechała z Angli na wakacje, jak mówił wujek-policjant Deidary. Po prostu chciała pobyć trochę za granicą. Prawdopodobnie, nie spodziewała się, że umrze. Taka sytuacja nie powinna mieć dobrych stron, ale jednak znacznie ich do siebie przybliżyła. Deidara zaczął delikatnie odpinać guziczki jego koszuli.
Wrócili do tego miejsca dopiero po 5 latach, znów pożegnać wakacje. Od kiedy znaleźli ciało brązowowlosej kobiety, jeszcze bardziej się do siebie zblżyli. Wrócili tu już nie jako 9 latkowie, ale 14. Powoli zaczęli odkrywać świat. Znów usiedli na tym samym kamieniu i tym razem, Deidara nie usłyszał nic przerażającego. Ścisnął mocno dłoń Sasoriego. Trwali tak długo, w milczeniu.
- Tutaj? - Sasori wysapał cicho, gdy jego koszula opadła na trawę.
- Tutaj - odparł spokojnie Deidara. - Przecież w tym lesie, wszystko się zaczęło.
Jego ciepły język zaczął sunąć po torsie brązowookiego, który odchylił głowę do tyłu. Zmrużył oczy z zadowolenia. Nie opierał się, calkowicie poddał jego woli.
- Wiesz co? - zagadnął blondynek.
- Co?
- Kocham Cię, Sasori - wyszeptał cicho, lekko się rumieniąc. 
Jego towarzysz zaskoczony poderwał głwoę do góry. Spojrzał prosto w błękitne tęczówki, uśmiechnąl się leniwie.
- Ja Ciebie też kocham.
I teraz. Znów po 5 latach znajdują się na tym samym kamieniu. Tutaj wszystko się zaczęło. W tym lesie, niedaleko miejsca zbrodni. Deidara nachylił się nad jego twarzą:
- Kocham Cię - wymruczał cicho, ponownie łącząc ich usta w pocałunku.
-_
Dum, dum, dum! Takie trochę dziwne. Ale ostatnio czytam strasznie dużo kryminałów i dlatego powstał powyższy shot *//*  Postanowiłam pisać jakąś dłuższą serię, ale jeszcze nie mam na nią pomysłu. Ta, którą zaczęłam na początku bloga strasznie mi się nie podoba. Ogólnie nie miałam pomysłu na opowiadanie w stylu "Naruto", co osoba kryjąca się pod opcją animowości mi wybaczy.
Skończyłam to pisać 2.11, ale dodaję dopiero teraz. Następny post pewnie dopiero koło 10 grudnia. ^^
Pzd.
Tajjemnicza

sobota, 25 października 2014

Ashura x Indra

Urodziliśmy się jako synowie wielkiego człowieka. Mędrzec Sześciu  Ścieżek dążył do pokoju. Był utalentowany, silny... Wiele potrafił. To chyba wydawało się oczywiste, że jako potomkowie kogoś takiego, jego dzieci będą posiadać choć część jego mocy? Tak się nie zdarzyło. Ty zawsze byłeś lepszy, Indra. Twoje oczy, chakra, energia duchowa. Ale wiesz? Nigdy Ci nie zazdrościłem. Byłem dumny, że mam kogoś tak niesamowitego u boku! Sam starałem się Cie dogodnić. Było to trudne zadanie, ale ciężko pracowałem. Dla mnie miłość była podstawą pokoju. Pragnąłem osiągnąć mój cel, zakończyć wojny. Dlatego się nigdy nie poddawałem. W końcu, mi się udało. Dorównałem Ci. Stałem się równie silny, ale wciąż podążałem za właściwymi ideałami. Ty, zimny, chłodny, niezależny. Typ samotnika. Ja? Ciepły, kochający, pragnąłem szczęścia. Nie wędrówki w osobnieniu. Nasz ojciec umarł. To było przecież oczywiste, że kiedyś staniemy przed nim, gdy on będzie w łożu śmierci. Byłeś pewny tego, że to Ciebie uzna za swojego następce. Jednakże, tak się nie stało. Nie byłeś zachwycony. Pomimo swojej miłości do ojca, uznałeś jego decyzję za głupią, bezmyślną. Pamiętasz? Twierdziłeś, że moc i potęga to podstawy zwycięstwa nad wojną. Dla mnie i dla ojca to były bzduy. Bo co nam po tym, gdy wszyscy nie żyją w miłości? Bo jak zmobilizować wtedy ludzi do wspólnego działania? Pomimo tego, że mnie znienawidziłeś, ja nadal Cię kochałem. Nadal Cię kocham. Doszło do walki między nami. Twoje susanoo, Twój sharingan, a w nich widoczna wrogość i nienawiść. Nie chciałem Cię zabijać. Ile razy Ci powtarzałem, że Cię kocham? Nie chciałem Cie zranić, ale Ty...Za to miałeś takie pragnienie. Chciałeś odzyskać to, co według Ciebie było przeznaczone dla Twojej osoby. Ty chciałeś kontynuować dzieło naszego ojca, ale zatraciłeś się w mocy. Nie potrafiłeś tego zrozumieć! Musiałem walczyć. Musiałem kontynuować dzieło ojca, sprawić, że ludzie będą żyć w miłości. Nie zaproponowałeś nawet współpracy, Indra. Tylko postanowiłeś znacznie ukrócić mój żywot. Ale widzisz... I to nie zniszczyło mojej miłości. Walka zakończyła się remisem. Byłem pewny, że będzie ona kontynuowana w innych osobach. Ktoś na pewno będzie miał takie same ideały jak my. Z trudem, już żegnając się z życiem, podniosłem się na rękach i nachyliłem nad Twoją twarzą. Złożyłem delikatny pocałunek na Twoim czole.
- Kocham Cię, Indra... - i obraz się zamazał.

~~~

Także ten. Trochę to trwało, za co Was bardzo przepraszam. Były komentarze w których pewna osóbka stwierdziła, że moja paplanina przeszkadza, ale ja musze ponudzić to przeniosłam się na koniec. Żeby latwo było to moje gadanie ominąć. Ekhem. Nie jestem pewna czy w ten sposób zakończyła się ich walka, ale jestem w tyle zarówno z mangą, jak i anime bo mam strasznie dużo spraw na głowie. Czytałam ostatnio parę moich opowiadań i porównując je z historiami, których tu nie opublikowałam, a pisalem je z tydzien temu, poprawiłam się. Może tego nie widać w tej notce, bo ten paring był dla mnie pewnym wyzwaniem...No, ale w następnych postaram się pokazać, że potrafię więcej *///*'

Pozdrawiam,
Tajjemnicza

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Różowe okulary - HashiMada

No cześć, wiecie co? Wakacje. Tak kurde, wakacje!
Mam w nie tak zajebiście mało czasu wolnego, że to przesada... x_X Pierw wyjazd do Hiszpanii z Anią, potem do Niemczech z rodzicami i sierpniowy gratis w postaci nadmorskich koloni z Julcią. XD Tssa. A, więc Ashura x Indra będzie następną notką po tej (seksy odłożymy na później). Nie wiem, czy w wakacje dam radę, ale kto wie, kto wie. Jestem tylko pewna, że sporo tego będzie na różnych kartkach,w zeszytach itp. stertach makulatury. c: Co dziś? HashiMada. Tak, ciągle! Tak jakoś nie mam pomysłu na coś innego. Miało być smutne, ale jestem życiowym nieudacznikiem i mi chyba nie wyjdzie. Bo dam coś takiego, na koniec, że zepsuję ten nastrój. No bo ja się przywiązuje do bohaterów i tak i nie mogę ich uśmiercić, gdy ich losy są w moich rączkach z połamanymi paznokciami! xd Dobra, nie przedłużam. c:
A i ten. Rozumiem, że istnieje duża możliwość iż przekaz piosenki jest kompletnie inny, ale no ... To moje opowiadanko, więc i moja marna interpretacja. Nie zabijcie c:  + usunęłam jeden refren, bo nie był mi potrzebny.

Piosenkowo c:
~_~
W zaśmieconych trzewiach łąk budować szczęście chcą
W chwilowym raju dla mas, póki pozwoli im czas.
Wydojona przyszłość łka - idź ratuj co się da!

Zbliża się koniec. Świat powoli już upada. Poznikała wszelaka zieleń. Drzewa pousychały, trawy zostały powypalane jedynie parę mocno czerwonych róż, wciąż rośnie przy ruinach jednego z domów. Osnute szarym dymem niebo, już dawno zaprzestało płakać, ze świadomością, iż to i tak jest bezsensu. Ludzie i tak nie docenią jego życiodajnych łez. Pomimo wszystkiego, wśród zaśmieconych, wypalonych suszą łąk istnieją naiwne istoty, które gonią szczęście na chudych nogach i wyciągają ku niemu ręce. Są jeszcze tacy, którzy pragną być wolni od łez. Chcą żyć w miłości. Chcą choć na chwilę poczuć się jak w nieistniejącym już raju. Choć czasu jest niewiele, pragną pokochać. Utulić jakąś osobę w swoich wysuszonych ramionach. 
Dlaczego ja tego nie zrobię? Siedzisz z opuszczoną głową, na krawężniku, obejmując nogi ramionami. Długie kosmyki czarnych włosów, opadają na twoją bladą, brudną od kurzu twarz. Aż chcę się podejść. I przytulić. Dlaczego, więc, nie zrobię tego, co Ci naiwni?
Lękam się, myśl wymiera.
Krótkowzroczne zera
Myślą, że czary to droga do spełnienia snów.
Prędzej z nieba spadnie Ziemia, niż to się zacznie zmieniać.
Nadstaw twarz!

Boję się. Chcę mieć tą pieprzoną świadomość, że umieram! Chcę patrzeć na koniec, a nie pokochać i każdego dnia bać się o... o Ciebie. Boję się. Tak, ja. Ci naiwni, Ci naiwni wyrzutkowie ludzkości, którym jakoś udało się przeżyć po prostu... Nie widzą tego, co może ich spotkać. Myślą, że miłość zasłoni im oczy i będą żyć w dziecięcej nieświadomości, z nadzieją wspólnego życia, aż do końca...Który się w końcu zbliża. Ci naiwni, myślą, że posiadanie ukochanej osoby przysłoni im oblicze zbliżającej się śmierci. A powinni stawić jej czołu. Darować sobie to uczucie, przez które... Będą cierpieć. Jeszcze bardziej.
Otępiałe stada tych, co wolą w niemocy żyć
Iluzją karmieni by, za rękę złapać i
Zrobić chcą wciąż lejąc krew przeludniony chlew.

Bo Ci naiwni, w różowych okularach miłości, pozwalając sobie kochać w obliczu końca... Wybrali niemoc. Porażkę z góry, iluzję - która zakończy się jeszcze większym cierpieniem, niż się zaczęła. Chcą potraktować to uczucie jako ucieczkę, chcą wyciągnąć do nadziei ręce - nie wiedząc, że w ten sposób powoli oddają się Ciemności. 
Wyprostowałeś nogi i odchyliłeś głowę do tyłu. Siedząc niedaleko od Ciebie, dojrzałem to puste spojrzenie ciemnych oczu... Które po prostu czeka na śmierć. Zagryzłem zęby na dolnej wardze. Nie mogę!
Chcesz widzieć, chcesz myśleć 
W tym toksycznym zestawieniu dziwnych cnot 
Ale ja wiem, że chciałbyś wyrwać się z tej rzeczywistości. Uciec od tego nędznego czekania na własną śmierć i litość pani Ciemności. 
Ja mógłbym Ci pomóc, prawda?
Zanim wciągnie cię
Każdy ruch przybliża tego bagna dno

Ale przecież... to... przybliży nas do końca, prawda?
Chcesz ustać, chcesz krzyczeć
Lecz stłumione usta grzęzną gubiąc ton

A może, to co myślę ja, jest złe? Może różowe okulary pomogą i pękną w odpowiednim momencie? Razem jest łatwiej. Razem można więcej... Tak?
Rozbij zgniłą toń
Z mą pomocą.
Podniosłem się i lekko chwiejąc dotarłem do Ciebie, przysiadając się. Puste spojrzenie przeniosło się teraz na mnie, a suche, aczkolwiek wciąż piękne wargi, wykrzywiłeś w cudownym uśmiechu. Dotknąłem opuszkami palców Twojego policzka.
Prędzej z nieba spadnie Ziemia, niż to się zacznie zmieniać.
Jest możliwe. Jeśli my staniemy się Ziemią, nasz los stanie się tym niebem - możemy się jemu wyrwać. Możemy stworzyć chociaż iluzję szczęścia... i w niej pozostać.
Złożyłem na Twoich wargach delikatny pocałunek. Z zadowoleniem, oddałeś mi tą pieszczotę.
Wszystko w koło zaczęło znikać.
Zostaliśmy tylko my.
Zostało tylko szczęście.
~-~
No, nie ma płaczu. Ewww
za bardzo się przywiązuje ;//
Jak myślicie, jak to się w ogóle skończyło? to opowiadanie. XDD  o co mi chodziło? XD

pzd.
Tajjemnicza c:

poniedziałek, 2 czerwca 2014

"Szkoła z internatem" - Rozdział 3 - Aktor idealny.

Witajcie, drodzy wyznawcy yaoizmu. XDD
Natusowi odwala. Doszłam do wniosku, że ostatnia notka była tragiczna i postanowiłam dodać wyjątkowo szybko kolejną notkę!
CZERWIEEEEEEEECCCCCCCCCCCCCCCCCCCC. I FEEL GOOD XDDDD.
Nie, dobra. Ogar.
hue hue
Notka na wesoło. Następna Was zasmuci.
Obiecuję.
tutututuutu~
~-~
Spójrzmy na to wszystko z innej perspektywy. Może jest jakaś możliwość, żeby bycie Hamletem nie było aż tak straszne? Hmm ... Nie, nie ma. To może by się tak rozchorować? Nie, też nie da rady. Ten przeklęty skurwiel oczywiście nie dopuści, bym nie wywiązał się ze swoich obowiązków. A gdyby tak spieprzyć ze szkoły? ... Ale nie, znów ten cholerny sukinkot. Chyba, że ...
Uśmiechnąłem się złośliwie pod nosem. W sumie, jest pewien sposób. Zwłaszcza, że jest tyle czasu iż do końca przedstawienia będę idealnie ukryty. Nie, że nie lubię sztuki, mi się po prostu nie chce. Jestem leniem. Zajebistym leniem, który najchętniej spędziłby całe życie w ciemnym pokoju, w cieplutkim łóżeczku z nosem w książce. Ilość mojej chęci do robienia czegokolwiek idealnie ukazałem, gdy witaliśmy tego nowego, Neji'ego. Chyba. Zapamiętywanie też wymaga wysiłku. I kto by pomyślał, że ktoś mojego pokroju kiedyś chętnie jeździł na zawody pływackie? Opuściłem się. 
- Nee, Senju - zagadnąłem, a on łaskawie oderwał wzrok od jakiegoś podręcznika. - Jest gdzieś na biurku mój telefon?
- Zostawiłeś go w bluzie - dobra, okej. Pytanie następne.
- A widziałeś ją gdzieś może?
- Tak, tam gdzie ją zostawiłeś - cham. 
- A gdzie ją zostawiłem?
- Czy ja mam ci kupić jakieś tabletki na pamięć?
- Szczerze?
- Szczerze.
- To tak, przydadzą się- mruknąłem, wyciągając się wygodniej. - A więc?
- Po co ci teraz telefon? - a na chuj mu to wiedzieć?
- Muszę wykonać ważny telefon. Sprawa życia i śmierci.
- Ah tak?
- Ah tak.
- Na wieszaku w łazience.
NO NIE MOŻNA BYŁO TAK OD RAZU? Cholerny skurwiel (żyjcie dalej, skurwiele dop. Tajjemniczej) (-.- dop. Madary) (:D dop. Tajjemniczej ). Postawiłem moje śliczne, zimne stópki na lodowatej podłodze. Zapodziałem gdzieś papucie! Chochliki je zjadły. (Chochliki jedzą wszystko. Nawet ludzi. Strzeżcie się dop. Tajemniczej). Wykonałem parę kroków, otworzyłem drzwi i rzeczywiście - ujrzałem moją cudowną bluzę, w moim ukochanym kolorze, w który zawsze jestem odziany. To taki bardzo radosny, żywy odcień powszechnie zwany czarnym. (EMO! dop. Karosia) (-.-" Nie emo! dop. Tajjemniczej) Zamknąłem drzwi od tego pomieszczenia i szybko wykręciłem numer.
- Izuna? Hej, jest sprawa... Kiedy? Jak najwcześniej. 
~.~ DZIEŃ PRZEDSTAWIENIA~.~
Uśmiechnąłem się radośnie do młodszego brata. Izuna, który do tej zajebistej szkoły planował dołączyć w przyszłym roku, właśnie przekroczył jej próg. Nie jako Izuna, lecz jak Madara. (UWAGA. WAŻNE INFO. W mojej wersji Izuna i Madara są do siebie tak podobni, wręcz jak bliźniacy i są tego samego wzrostu...ok? Q.Q Znaczy da się ich odróżnić, dzięki fryzurom i paru szczególikom XD dop. aut,.)
- Możesz mi wyjaśnić, czemu mam wyglądać tak jak ty? - mój kochany braciszek rozpuścił swoje włosy i z moją pomocą je napuszył. Yghh. Byłoby mniej kłopotów, gdybym też miał takie cienkie.
- Nie chce mi się brać udziału w przedstawieniu. Wystarczy, że będziesz unikał Hashiramy. Tylko on się zorientuje, że coś jest nie tak. Reszta nie zauważy różnicy, głównie dlatego, że rzadko wychodzę z pokoju.
- Scenariusz jest dobry? 
- Tak, moja kochana aktorzyno - wyszczerzyłem się radośnie. - Dzięki, brat.
- Tylko wróć jak się przedstawienie skończy - pogroził mi palcem, kiedy poprawiałem jego cerę. Ma ciemniejszą ode mnie. Znaczy taką, bardziej żywą. Rumianą. - Nie zorientują się?
- To idioci. 
- Tak pro po, postanowiłem dołączyć do szkoły w tym roku - mruknął spokojnie, pozwalając mi poprawiać jego ubranie. Ja nie jestem pedantem. 
-... Co?! 
- No to.W przyszłym semestrze. Wiesz jak to jest. Uchiha geniusz - rzucił kąśliwie.
- Ja się nie zgodziłem na przeniesienie.
- Ale ja jestem ambitny - wypiął dumnie pierś, na co uderzyłem go w tył głowy.
- Dobra, pogadamy o tym potem. Leć, Hamlecie! 
~.~ PERSPEKTYWA NEJI'EGO ~.~
Słyszałem od Kiby, że główną rolę w tym przedstawieniu ma zagrać Madara. Szczerze powiedziawszy, poznając mniej więcej jego postawę, sądziłem iż nigdy by się na coś takiego nie zgodził. A tu proszę, widziałem jak rozmawia z nauczycielką od polskiego już przebrany. Wydawało mi się, że ma jakąś trochę... Inną sylwetkę? Ale może to przez to ubranie. Światła zgasły i zaczęło się przedstawienie.
~.~ PERSPEKTYWA MADARY ~.~
Uśmiechnąłem się dumnie, obserwując z górnego półpiętra przedstawienie. Idealnie, Izuna gra tak, jak ja bym to zrobił - gdyby mi się oczywiście chciało. Przez charakteryzację hamletowską, faktycznie można by było wziąć go za mnie. Makijaż działa cuda, choć ja go nie używam. Mam nadzieję, że za ten jednorazowy wybryk się na mnie nie wkurzy.
- Szczerze powiedziawszy, nie sądziłem, że posuniesz się do czegoś takiego - usłyszałem jego zirytowany głos.
- A ja sądziłem, że jednak się zorientujesz - zaśmiałem się nerwowo, odwracając w stronę Hashiramy.
- Jesteście podobni, ale nie identyczni. Choć widzę, że znasz się na tych całych kosmetykach.
- Mniej więcej - uśmiechnąłem się głupkowato, odchodząc od ramy. Podszedłem do niego kładąc mu dłonie na ramionach. - Nie wydasz mnie, prawda?
- Nie - westchnął ciężko. - Wtedy i ja bym miał problemy za nieupilnowanie ciebie.
- Jednocześnie się cieszę, ale jednocześnie się oburzam.
- Za co? - uniósł pytająco brwi ku górze.
- Mogłeś chociaż udać, że robisz to bezinteresownie. 
- A czy ja robię cokolwiek bezinteresownie? 
- Gdy udajesz grzecznego chłopca - mruknąłem zirytowany. - Z naciskiem na UDAJESZ. 
- Sugerujesz, że jestem niegrzeczny? - zamrugał zaskoczony oczami.
- Tak, sugeruję - wywaliłem mu język. Ugryzł mnie w jego koniuszek, na co tylko zaśmiałem się rozbawiony. - Widzisz? Czy to jest zachowanie grzecznego chłopca?
- Oj tam, oj tam - uśmiechnął się pod nosem, na co musnąłem jego wargi swoimi. 
W tym momencie przedstawienie się skończyło. 
~.~
To jest tak. 
Będzie coś poważnego i porządnego, a potem 2 notki, bądź jedna czegoś niepoważnego. Jak teraz ^-^
Na następnej, będziecie płakać! BUAHAH XD.

Pzd.
Tajjemnicza

sobota, 24 maja 2014

Psychopata - Część 1

To nie jest świat rzeczywisty, to nie jest świat "Naruto". Postacie się bardzo różnią od swoich oryginałów. Proszę nie czepiać się nierealnych szczegółów, to na potrzebę opowiadania. 
Dziękuję.
...
MUAHAHAHAH. Już maj. O matko XDD'. Zaczęłam to pisać dawno temu, kończę dopiero teraz. W ogóle doszłam do wniosku, że zacznę się uczyć. Moja kochana siostrunia uczy się aktualnie do sesji i nic nie musi robić. A ja? Haruję od rana. To pranie, to odkurzanie, to zamiatanie podwórka, to koszenie trawnika, to obiad, to sprzątanie w domu, to ścieranie kurzy.
Matko.
Powiadam Wam, że zwariować można XD.
Dobra, kij.
Nutka i notka XD

~
Depresja to na prawdę coś przerażającego. Gdy Cię dopada nie chce ci się nic robić. Jedynie beczeć, siedzieć z twarzą w poduszce, upijać się bądź melancholijnie spoglądać na życie toczące się za ścianami domu. Powody takiej depresji są różne, a czasami - nawet ich nie ma. Po prostu taki stan cię dopada, a ty nawet nie wiesz czemu. Może, przypomina się coś z przeszłości? Albo żałujesz czegoś, co zrobiłeś kiedyś, a dopiero teraz odczuwasz skutki tego wykonu?
Hashirama nacisnął złotą klamkę i wszedł do środka. Odruchowo chciał położyć klucze na stole, ale ... zamarł zaskoczony. Salon był cały zadymiony. Trudno było nawet coś zobaczyć przez gęste, szare smugi. Na oślep dotarł do okna i otworzył je na oścież. Na kanapie ujrzał Madarę. Chłopak był jeszcze bledszy niż zwykle, a pod aktualnie matowymi, nie ukazujących żadnych emocji oczami znajdywały się duże "wory". W popękanych wargach trzymał zapalonego papierosa, mimo, że trzy, może nawet cztery puste paczki tej trucizny leżały na ziemi. Długie włosy były całe potargane, a czarne spodnie podarte na kolanach. Bluzki na sobie nie miał, więc doskonale widział wiele blizn na szczupłym ciele. Uchiha wypuścił dym z ust.
- Co ty tu robisz? - spytał. Jego głos był chłodny i zachrypnięty. - Myślałem, że nie masz kluczy...
- Co się z tobą dzieje? - uciął mu gość, wyrwał mu papierosa, zgasił i wrzucił do kosza. 
- Ej! - Uchiha syknął oburzony. - Nic się ze mną nie dzieje. Powtórzę pytanie, co ty tu robisz?
- Martwię się o ciebie - oznajmił najspokojniej w świecie. - Jak ty wyglądasz?
- Wydaję mi się, że jak roztrzepany dzieciak - mruknął z głupim uśmieszkiem. - Nie masz co się martwić, czuję się wyśmienicie.
- Tak, na pewno - skrzywił się lekko. - Czy ty masz świadomość istnienia czegoś takiego jak zdrowie?
- Oczywiście. Ale nie zapomniałeś o czymś? - obnażył kły jak to miał w zwyczaju. 
Pomimo tak dużej ilości wypalonych papierosów, jego zęby wciąż były takie same. Śnieżnobiałe, ostro zakończone. Zgryz niczym u rasowego, pielęgnowanego wilka. Stworzonego do zabijania. 
- Madara - zniżył głos. 
- Lekarz mówił, że jestem niewrażliwy na trucizny zawarte w alkoholu i papierosach. O co, więc ci chodzi? - przewał mu, nie pozwalając nawet dokończyć zdania.
- Chodzi mi o twoje zdrowie psychiczne.
- Co z nim nie tak? - zaśmiał się beztrosko. 
- Wszystko.
- Ej, to było wredne! - burknął i ponownie zachichotał. - Wiesz co?
Zeskoczył z kanapy i położył dłoń na jego ramieniu. Przejechał długim paznokciem po jego policzku i dopiero po dłuższej chwili odezwał się:
- Zaczęło mi się nudzić. Idę się pobawić - zaświergotał radośnie i nim Senju zdążył zareagować, po prostu znikł.
To zachowanie Madary świadczyło tylko o jednym. Wkrótce miasto znów wypełni się wieściami o kolejnym, brutalnym morderstwie. A on? Nie ma co na to poradzić. Nie wie jak ma przemówić do rozsądku temu... człowiekowi? Nie. To określenie nie pasowało do tego psychopaty. Prędzej Uchiha kojarzył mu się z jakimś wysłannikiem Piekła. Na pewno nie z człowiekiem.
~.~
Najgorsze w dużych miastach są ciemne uliczki. Miejsca, gdzie chodzą jedynie najciemniejsze typy - a reszta wędruje tylko wtedy, gdy na prawdę jest to skrót, a czasu pozostało niewiele. Młoda, piękna kobieta o sięgających pośladków blond włosach, najwyraźniej kierowała się na jakąś imprezę. Odziana w krótką, czarną sukienkę i buty na obcasach - co jakiś czas patrzyła na srebrny zegarek na lewym nadgarstku. Jego blade wargi wykrzywił złośliwy uśmieszek. Zeskoczył z poniszczonego murku i gładko stanął przed kobietą.
- Dobry wieczór, proszę pani - odezwał się radosnym głosem, typowym dla małego dziecka.
- Dobry wieczór, chłopczyku - uśmiechnęła się do niego ciepło. - Potrzebujesz czegoś?
- Zabawy - odparł tym samym tonem. - Nudzi mi się.
- Bardzo chciałabym się z tobą pobawić, ale się spieszę. Moja siostra ma dziś urodziny.
- Urodziny? - jego głos stał się "normalny". Taki jak zwykle. Chłodny, przerażający. Typowy dla seryjnego zabójcy. - Wiesz co, paniusiu? Co powiesz na to, żeby dać jej prezent urodzinowy w formie... Hmmm... Kolejnego przyjęcia?
- C-co ma-masz na myśli? - wydukała nagle przerażona, cofając się w tył. Ta nagła zmiana.... zaskoczyła ją.
-Spokojnie, nie jestem gwałcicielem - parsknął radośnie. - Miałem na myśli twój pogrzeb.
Rozpłynął się w powietrzu. Zdezorientowana blondynka już chciała uciekać, gdy poczuła sztylet na swojej szyi.
- Błąd. Kiedy ktoś ci grozi zabiciem, to nie powinno się uciekać. Zwłaszcza, gdy w wiadomościach jest głośno o seryjnym mordercy. Bo ten, który zabija sporo, wie co zrobi jego ofiara. Powinnaś mnie czymś zaskoczyć, teraz nie mam zabawy - westchnął i przy cudownej melodii kobiecego krzyku, lekko poderżną jej gardło.
Przerażona ofiara opadła na ziemię, a obficie krwawiące cięcie ubrudziło jej piersi i prawe ramię. Zsunął w pół powieki i nadepnął na jej dłoń ciężkim butem, miażdżąc kości. Znów wrzasnęła.
- Gdybyś mnie zaciekawiła, zabiłbym cię bezboleśnie. I widzisz, co narobiłaś? Dobrze, moja droga ofiaro. Jak masz na imię?
- Na-Naomi - wydukała.
- A więc, Naomi - uśmiechnął się przerażająco. - Masz jeszcze jedną szansę. Zaskocz mnie.
- Madara, zostaw ją - znów usłyszał ten głos.
Prychnął pod nosem, patrząc na opierającego się o ścianę Hashiramę.
- Nie zrobię tego - oznajmił najspokojniej w świecie.
- Pro-proszę... - usłyszał jej szept.
- Nie zaskoczyłaś mnie - zabrzmiała odpowiedź. Nadepnął na jej klatkę piersiową, zaczęła kasłać. - Zawsze mówicie to samo. Czy przyszłe trupy mają taki scenariusz wryty jakoś do umysłu? ... Tak pro po - zabrał nogę, a Naomi zaczęła łapczywie oddychać. - Co Ty tu robisz, Senju?
- Uwierzysz, jak powiem iż wybrałem się na spacer?
-Oczywiście, że nie, kotku. Czyżbyś postanowił, mój kochany panie policjancie, dowiedzieć się co znów zrobię? Czy może chcesz jednak postępować według prawa, słońce?
Kobieta zamrugała oczami. Spod powiek wypłynęły łzy. Jest mordowana. Torturowana. A policjant stoi oparty o ścianę i nic nie robi? Zawyła przerażona.
- Zamilcz - syknął zirytowany Madara i wyjął nóż z kieszeni.Rzucił go centralnie w zdrową rękę i przebił skórę. Krzyknęła.
- Dobrze wiesz, że nie wsadzę cię za kratki. Ale powinieneś znaleźć sobie inne hobby - oznajmił po dłuższej chwili Hashirama.
- Inne hobby? Kotuś, dobrze wiesz, że to nierealne - znów te ostre kły. I ten przerażający uśmiech. - Dobra, koniec zabawy.
Naomi nie zdążyła już nic powiedzieć. Z całkowicie rozciętą szyją i szczęką, zmarła z szeroko otwartymi oczami.
- Jest to realne - odparł policjant, krzywiąc się na widok zmasakrowanego ciała. - Możesz jej bardziej nie ciąć?
Madara kucnął przy martwym ciele i ostrym nożem zaczął kreślić znaki na jej nogach. "Zaciekawcie mnie". Takie słowo w końcu wytworzyły rany.
- Już, skończyłem - zawołał radośnie. - Jak myślisz, koteczku? Jak szybko znajdą jej ciało, skoro szła na urodziny siostry?
~.~
Ciąg dalszy nastąpi ^^.
Trochę błędów.
Wiem.
SorrryX D


Tajjemnicza

piątek, 25 kwietnia 2014

Notka Świąteczna: TobiIzu & HashiMada

Ohayo ^-^.

Życzenia złożyłam w ostatniej notce, z tą się nie wyrobiłam na czas ^-^~-~
Część 1 - HashiMada
"Wesołego Alleluja!", "Wesołych Świąt"... I tym podobne hasła wypełniały dziś całe miasto. Irytujące, zaiste irytujące. Słońce świeciło już od samego rana nie dając odpocząć zmęczonym oczom. Wypuścił z niezadowoleniem powietrze z ust i wyjął klucze z kieszeni. Izuny nie powinno być w domu, miał iść na obiad do Tobiramy. W porównaniu do swojego starszego brata, w jakiś sposób świętował ów dzień. Madarze po prostu się nie chciało. Uznał, że jest po prostu niepotrzebne. Nie rozumiał nawet po co powstało. Otworzył drzwi od budynku, trzasnął nimi i zrzucając buty wszedł do salonu. Okna były zasłonięte roletami, więc na jego szczęście pokój się nie nagrzał. Panował przyjemny chłód, a dodatkowo w lodówce zostawił puszkę gazowanego napoju. W pobliskim Kościele zaczęły bić dzwony. Mimowolnie wykrzywił wargi w grymasie niezadowolenia. 
Święta to czyste zło. 
Rozległo się głośne pukanie. Denerwujące "stuk, stuk" nie miało prawo rozlec się dziś w tym domu. Wielka Niedziela to czas chwili spokoju dla niego. Jeśli już miałby obchodzić dzisiejszy dzień byłoby to zamknięcie się w czterech ścianach, z twarzą w puchatej poduszce. Wstał z kanapy i otworzył. W drzwiach ujrzał Hashiramę. Ten uśmiechnął się do niego szeroko i nie zważając na próbę protestu ze strony pana domu, wszedł do środka.
- Co ty tu robisz? - chłodny głos Madary wypełnił pomieszczenie.
- Przyszedłem w odwiedziny - odparł beztrosko.
- Na cholerę?
- Nie chcę przeszkadzać naszym braciszkom - mruknął rozbawiony, odchylając głowę do tyłu.
Uchiha milczał. Nic nie odpowiadając, założył ręce na piersi.
Największe zło.
-Czyżbyś właśnie rozmyślał, w jaki sposób chcesz mnie zabić?
- Owszem - odparł leniwie czarnooki. -Wolisz być powieszony za flaki w salonie, czy pociachany na małe kawałeczki? 
- Pozwól, że nie wybiorę żadnej opcji, ale mam swoją własną.
- Oh? - uniósł pytająco brwi ku górze.
Hashirama podszedł do niego. Stanął tuż przed nim i ujął delikatny podbródek w swoją dłonią, następnie złożył na jego wargach leniwy, delikatny pocałunek. Madara nie wykonał żadnego ruchu. Nie odepchnął go, ani nie odpowiedział na pieszczotę. Dopiero, gdy poczuł jego język położył dłonie na jego torsie, lekko odsuwając go od siebie.
- Mogą wiedzieć, co ty robisz? - zsunął w pół powieki.
- Ja? Nic takiego, po prostu wpadłem życzyć wesołych świąt - wyszeptał mu do ucha, podgryzając lekko jego płatek.
Madara cicho westchnął, mimowolnie unosząc kąciki warg ku górze.
- Taa...Wesołych świąt.
Część 2. TobiIzu
- Za dużooo ... - mruknął Izuna, podnosząc rączki do góry.
Ujął w swoje małe dłonie twarz ukochanego, uśmiechając się do niego uroczo. Wielkanoc to wspaniały dzień. Nie tylko świętuje Kościół, ale i oni mają swoją małą rocznicą. Własnie w ten dzień rozpoczął się ich związek. Początkowo nie byli blisko siebie, bo z nieznanych przyczyn stosunki między Madarą, a Hashiramą nie były zbyt dobre. Podobno wiązało się to jeszcze z ich rodzicami i po prostu chłopcy nie mieli nawet okazji się spotkać. Aż wylądowali w tej samej klasie w liceum. Siedzieli razem na lekcjach i się zaprzyjaźnili. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu i ku ich szczęściu, rodzeństwo zbytnio nie interesowało się gdzie i z kim wychodzą. Jak Madara powtarzał, cieszy go, że Izuna jest szczęśliwy. W Wielkanoc Tobirama wyznał mu, że się w nim zakochał. I tak zostało..  Później obaj postanowili o tym powiedzieć swojej rodzinie. Senju w ogóle to nie przeszkadzało, baaa. Bardzo się ucieszył. Jego "wróg", szczęśliwy nie był. Ale stwierdził, że to nie jego sprawa. Jeśli młodszy go kocha i dobrze się czuje w towarzystwie białowłosego, nie wtrącał się. Są już razem 2 lata.  
- Było tyle nie jeść - odparł wesoło białowłosy.
Uchiha wywalił język, puszczając mu oczko. 
- Są święta - oznajmił - Wtedy można zjeść więcej... No może, o wiele więcej niż zwykle.
- Skoro  tak mówisz, nie będę się spierać - pokręcił w rozbawieniu głową i pocałował  go w nosek. 
- Nee, króliczku...
- Króliczku?
- No co - zamrugał oczami. - Święta są! 
- Ehh ... Dobra, nie ważne.
- Gdzie poszedł Hashirama?
W odpowiedzi Tobirama uśmiechnął się chytrze. Specjalnie wygonił brata do Madary, bo doskonale wiedział, co obaj na prawdę myślą. Do tego,  lubił niszczyć idealny spokój starszego Uchihy. 
- Do twojego brata - odparł w końcu, wyszczerzając się jeszcze bardziej.
Izuna zamrugał zaskoczony oczami, ale  pociągnął go za kołnierz bluzki i wpił się w jego usta. Tobirama od razu oddał pieszczotę, by po chwili wyszeptać mu do ucha:
- Wesołych świąt, kochanie ...

~.~
KONIEC ^-^

Takie lekkie i powinno być przyjemne.

PZD.
Tajjemnicza

niedziela, 20 kwietnia 2014

Hashirama x Madara - Zasady zakazanego jabłka. - nie, to nie ta świąteczna.

Witam.
Nie idę według zapowiedzi, bo... DOZNAŁAM NATCHNIENIA. FCK YEA <3. Stworzę niedługo coś takiego jak "z innej beczki". I tam będę opowiadania, one-shoty itd, z innych anime. Np. Fairy Tail. Planuję napisać Natsu x Zeref. Albo Kuroko x Akashi z KnB. Jaaj.

Jako, że nie mam natchnienia na notkę świąteczną, która zawierać będzie TobiIzu i HashiMada będzie ona "troszkę" spóźniona. We wtorek jadę do siostry do Łodzi i wtedy ją chyba skończę. Tak koło środy.

WESOŁYCH ŚWIĄT MISIE MOJE KOCHANE <3


W tekście znajdują się przetłumaczone fragmenty tej piosenki. 
W tłumaczeniu jest "aś" ale ja zmieniam na "eś".
Miłego czytania. 
~.~

Nasza miłość to zakazany owoc. Kuszące jabłko, które zachwyca swoim smakiem i lśnieniem. Jednakże, nie możesz się do niego zbliżyć. Coś ci na to nie pozwala, grozi ci kara za złamanie tego zakazu. Staliśmy po przeciwnych stronach barykady. Żyliśmy w nienawiści swoich rodzin. Coś jak "Romeo i Julia". Czyż nie?
Próbowaliśmy iść razem, 
ale noc stawała się coraz ciemniejsza.
Próbowaliśmy posiąść ten zakazany owoc. Zmienić otaczające go zasady, czemu więc się nie udało? Czemu wszystko znikło niczym bańka mydlana? Znikło. Rozprysło się. Ale malutkie kropelki wody, wciąż żyją wsiąknięte w ziemię. Odbywające obieg. Jak moja miłość. Wciąż Cię kocham.
Myślałem, że byłeś przy mnie,
ale kiedy wyciągnąłem rękę - znikłeś...
Stchórzyłeś? Nie wytrzymałeś tego? Zasady zakazanego jabłka przytłoczyły cię na tyle, by odejść?
Słyszę jak cicho płaczesz za tym, co było kiedyś.
To rozstanie jest dla ciebie trudne, ja wiem. Powiedziałeś, że wciąż mnie kochasz. Mimo to, nie wiem gdzie jesteś. Ot tak. Zniknąłeś z mojego życia. Choć nie tylko mojego. Gdybyś widział przerażone twarze rodziców, ich zalane łzami oblicze, wróciłbyś? Do nich? Do mnie? Do miłości?
Gdzie teraz jesteś?
Chociaż list. Chociaż dwa słowa. Jeden telefon. Bym nie musiał cierpieć i umierać z tęsknoty. Bym wiedział, że żyjesz.
Czy zobaczę Cie jeszcze?
Lubiłeś obserwować deszcz. Widok spływających powoli kropel wody wprawiał Cię w stan zadumy, zachwytu i pewnej wewnętrznej melancholii. Twoje zwykle niewykazujące emocji oczęta błyszczały w zaintrygowaniu, gdy krople porannego deszczu kreśliły wzory na oknie. Ja wtedy nie odrywałem od Ciebie wzroku. Gdy padał deszcz zapominałeś o wszystkim, a gdy tylko przestawał - było już późno i musiałeś wracać. Dzięki Tobie polubiłem taką ponurą pogodę. Teraz te emocje...
Zabrałeś je ze sobą, kiedy odszedłeś.
Wiele osób zwykle w takich sytuacjach... Wiesz co robi? Rani się. Chce umrzeć. Zamyka w ciemnościach, ale Ty...Wiedziałeś, że ja jestem silny. Nie poddam się temu, więc uciekłeś z domu. Od nienawiści naszych rodzin. Senju i Uchiha. Jak Kapuleti (?)  i Monteki. Ale wiesz co? Rany są. Na sercu.
Te blizny... to ślad po Tobie.
Przytłoczyły cię zasady zakazanego jabłka. Słuch o Tobie, o istocie zwanej Madarą po prostu zaginął. Ugryzłeś jabłko. Uciekłeś, starając się uciec od ramion kary. Czy ty żyjesz?
Zgubiłeś się?
Nigdy nie potrafiłeś się obeznać w teranie. Jak wychodziliśmy na nocne spacery, patrzyłeś na mnie błagalnie przekazując nieme, dziecięce pytanie "A którędy teraz?".
Jesteś sam?
Czy samotna podróż bez miłości, w ciągłej ucieczce przed zasadami zakazanego jabłka jest spełnieniem Twoich dziecięcych marzeń?
Boisz się?
Czy nie towarzyszy Ci uczycie niepewności?

Zawsze się mi dziwiłeś, czemu czytam gazetę i sprawdzam wiadomości ze świata. Zawsze odpowiadałem, że to po prostu czyta ciekawość, a Ty się ze mnie śmiałeś. Mówiłeś, że ta wiedza mi się do niczego nie przyda. Czasami mogą powiedzieć za mało i będzie mnie wyżerać ciekawość od środka. Dzisiejszego dnia zrozumiałem, że faktycznie gazeta jest niepotrzebna.
"Znaleziono martwe ciało. Uchiha Madara został zamordowany..."
I po co uciekałeś? Zasada zakazanego jabłka wysłała za tobą  morderczy orszak. Niebo zapragnęło Twych stóp u siebie. A ja...
Teraz próbuję do Ciebie dotrzeć...
Chcę iść do Ciebie. Nie wiem ile mi to zajmie.
Poczekasz?
Poczekasz?
Wiem, że jesteś niecierpliwy. Ale odpowiedz mi na pytanie...
Czy zobaczę Cię jeszcze?
Nie możesz mi odpowiedzieć, bo Cię tu nie ma. Choć wiem, że Twoja odpowiedź brzmiałaby "Nie. Chodź tu teraz, bo mi smutno". Zawsze tak mówiłeś.
Wypuszczam powietrze z ust. Zamykam oczy.
Co ta miłość  robi z człowiekiem?
Umieram.
Idę do Ciebie.
Wolę pożegnać się z Ziemią niż trwać w...
ludzkiej...
naiwnej...
dziecięcej..
nadziei...
że...
może...
być...
inaczej...

~.~
Taki wesoły shot a święta, haha XD

Pzd.
Tajjemnicza


piątek, 11 kwietnia 2014

Itachi x Pain - Jestem Bruce!

Ja, ja... Witam. Tak, witam. XD
< spogląda na kalendarz w telefonie.>
Już... Kwiecień. HUE HUE. Zaczęłam to pisać tydzień temu, przerwałam, teraz jest 06 planuję wstawić to jutro. Ale nie wiem czy nadążę ( a wstawiam 11. C;)
ZACZĘŁY SIĘ U MNIE REKOLEKCJE <3.(Właściwie to 2 dni temu się skończyły). Tak ogólnie patrzę w kalendarz i tak. 3 dni rekolekcji, dwa dni szkoły, weekend (o,teraz jesteśmy tutaj), trzy dni szkoły, święta, 3 dni egzaminów gimnazjalnych. Ile czasu wolnego. <3
Z racji zbliżających się świąt, planuję napisać notkę wielkanocną. Pomoże mi ktoś z wyborem? 
 - HashiMada
 - ItaPain
 - TobiIzu
 - coś innego.
Liczę, że ktoś mi napisze, który chce paring. Kochani, help me <3.
Hehe. Ale zanudzania dzisiaj c:
Dobra, ta notka jest wgl nie poważna, ale następna będzie już bardziej w moim stylu ._. 
Oq. Nie zanudzam już. XD
 
~-~
Był to z pozoru zwykły poranek. Denerwujące słoneczko przedarło się przez ciemne zasłonki i opadło na bladą twarz pewnego rudego chłopaka. Kiedy ów gwiazdka zaatakowała jego oblicze, mruknął coś pod nosem i odwrócił się w drugą stronę. W dalszym ciągu nie otwierając ocząt i nie pozwalając się nacieszyć światu pięknem ich szarych tęczówek. Cholerne słoneczko nie chciało jednak dać za wygraną i zaświeciło w lusterko, które odbiło jego cudowne światło - znów burząc wszelaką nadzieję na jeszcze 5 minut błogiego odpoczynku, wśród biało-niebieskiej pościeli. Jednakże - chłopak w dalszym ciągu nie miał zamiaru wstać  - naciągnął kołdrę na głowę, tak jak zwykł to robić codziennie. Czyli był to z pozoru zwykły poranek.
Zwykłość tego startu dnia zburzył chichot. A dokładniej, mój chichot. Nie powinno mnie tu być, ale ostatnio postanowiłem zobaczyć jak rudy się budzi. I dlaczego zawsze spóźnia się na lekcje. Słysząc ów dźwięk, Pain wychylił główkę z pod pierzyny - już z otwartymi oczami. Uchylił wargi, zapewne nie wiedząc czy ma mnie zabić, czy może raczej zacząć wrzeszczeć. Nim podjął decyzję ja znów zachichotałem.
 - CO TU ROBISZ?! - wrzasnął poddenerwowany, zrywając się do siadu.
Nie miał na sobie bluzki, podkoszulki, ani nic tego typu... Ciekawe, czy cały jest nagi.
- Ja? Nic takiego! - zaśmiałem się beztrosko.
- To co tu robisz?
-Dziś jestem Bruce.
- Bruce? - uniósł zirytowany brwi ku górze, zakładając ręce na piersi.
Kołdra odrobinę się zsunęła. Miał bokserki. Buuu. Już liczyłem miałem nadzieję myślałem, że spał nago.
- Tak, Bruce.
- Czemu Bruce? - kontynuował tą jakże inteligentną wymianę zdań.
- Bo ładnie brzmi.
Pain uderzył otwartą dłonią w twarz, rzucił we mnie jakąś grubą książkę. W ostatniej chwili udało mi się ją złapać, ale wbiła swoje ostre rogi w moje czoło. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia. W tym czasie zakolczykowany wstał z posłania i miał zamiar najzwyczajniej w świecie spieprzyć.No właśnie. "Miał zamiar". Nim oddalił się z zasięgu moich dłoni, złapałem jego nadgarstek. Pociągnąłem go dość lekko, ale wystarczająco by zatracił równowagę i wylądował na moich kolanach. Wyszczerzyłem się.
- Możesz mi powiedzieć, co ty w ogóle ode mnie chcesz, Itachi? - warknął chcąc wstać. Jednakże dość mocno objąłem go w pasie, co całkowicie mu uniemożliwiło ucieczkę.
- Chcę, byś został moją Lindą*.
Nic nie odpowiedział, otworzył szerzej i oczy i się zaśmiał. Pokręcił w rozbawieniu głową, musnął moje wargi swoimi i korzystając z mojego szoku - uciekł, zamykając się w łazience.
~
The end.

* Mówiąc o imieniu Bruce, miałam na myśli pana Lee. Jego żona miała na imię Linda c:

Następną notkę skończę serię głupich opowiadanek z dziwnym humorem. Tak pro po, co sądzicie o nowym wyglądzie? c:

Pzd.
Tajjemnicza

środa, 19 marca 2014

Kakashi x Sasuke - Kolorowy egzamin

Ohayo!
Strasznie długo się do tego zabierałam, wiem. Ale taki jakiś brak weny mnie złapał Q_Q. Napisałam trochę, ale HashiMada, a z tym się męczę i męczę. Life is brutal.
Zakochałam się w tej piosence. Miłość od pierwszego dźwięku. Haha XD
Nie umiem napisać yaoi z nimi. To, więc nie będzie yaoi (no może trochę. Buzi, buzi. Cmok, cmok) tylko takie, przeżycia/myśli Kaszalota. No dobra. Pod koniec się zrobi takie słodkie shounen-ai XD
Dobra, nie zanudzam ;w;
Wyjaśnienie tytułu pod koniec >_<
~-~
Egamin na chunina (tak to się pisze?) to było coś. Skupisko geninnów (geninów... nwm, ale nie chcę mi się sprawdzać. <Natus. Leń - poziom HARD>), którzy zapragnęli, albo robić większe wrażenie swoim przedstawianiem się, albo po prostu znaleźć równego sobie przeciwnika. Zawsze trzeba było zadecydować, czy Ty swojej drużynie na to pozwalasz, czy też nie. Mi przytrafiło się to po raz pierwszy, głównie dlatego, że wcześniej nikomu nie udało się przejść mojego testu. Im jakimś cudem to wyszło i teraz muszę się męczyć z narwanym blondynkiem, piskliwą Barbie i panem "wszystko mnie wkurza, chcę tylko go zabić". Ta... Przeuroczo. Jeszcze dodatkowe problemy się pojawiają, gdy Naruto się wkurza i wyzwala chakrę lisa o dziewięciu ogonach. Gorzej już być chyba nie mogło, choć Asuma idealnie też nie ma: obżartuch, leniwy naukowiec i kolejna dziewczyna, wyciągnięta z pudełka po plastikowych lalkach. Chyba jedynie Kurenai nie ma problemów. Mimo, że różnica charakterów u każdego z członków jej grupy jest bardzo widoczna, to wydają się być najbardziej zdyscyplinowani.  W końcu jednakże zacząłem lubić drużynę siódmą. Sasuke przypominał mi mnie, Naruto Obito,a Rin troszkę może do Haruno pasowała. Dlatego się zgodzą. A niech zapieprzają narażać swoje życie w lesie psychopatycznej Anko, niech niszczą sobie umysłu na teście Ibikiego i niech walczą przed tysiącami gości (jeśli do tego w ogóle dotrą). ("niech jest pisane specjalnie, nie poprawiać mnie nie dobre człowieki).
Dałem im parę rad i wpuściłem na część pierwszą. Ciekawe, jak ten maniak tortur ma zamiar się na nich wyżyć.
~Parę dni później. ~
Przeżyli w lesie śmierci, a to ci nowina. Cała trójka bez poważniejszych ran, nie licząc przeklętej pieczęci na szyi Sasuke. Kto by pomyślał, że Orochimaru zjawi się w lesie śmierci i tak narozrabia. Anko chciała panu "wszystko mnie wkurza" zakazać udziału w kolejnych etapach. Głupia, przecież by nawet się nie zgodził. Rozumiem, że rozumie tą moc trzech kropeczek, ale bez przesady. Powinien przeżyć, skoro jeszcze stoi na nogach. Wystarczy go upomnieć, żeby sharinagana przypadkiem nie używał. Nie dość, że przez niego stał się większym "macho" to teraz może to zagrozić jego życiu. A nie chcę, żeby mój ninja zginął w tak beznadziejny sposób. Jest w końcu ostatnim potomkiem szanowanego klanu (który Tobirama tak kocha... <sarkazm wyczuwalny na kilometr>).
~Po walce.~
Wygrał. Nawet pieczęć się wycofała. Teraz będzie jeszcze bardziej dumać ze sharingana, bo skopiował ruchy tego wychowanka Gay'a. Jak on miał? Chyba Lee. Rock Lee. Leniwym spacerkiem skierowaliśmy się do pewnej, bardzo mrocznej sali. Pan Sasuke zdjął grzecznie bluzeczkę i spodnie siadając na środku pomieszczenia. I teraz te cholerne znaki. Zabrałem się za malowanie znaczków, kiedy chłopak sobie siedział nic nie mówiąc, ani nawet nie wykazując chęci do jakiejkolwiek zamiany zdań z mą zacną, cudowną, zboczoną i jakże skromną osobą. Kurde, nie lubię być ignorowany, choć podobno jestem w tym dobry. Tak twierdzi Gay.
"To było dobre, rywalu Kakahi!"...a ja nawet nic nie zrobiłem. Dziwny jest ten człowiek.
Kiedy skończyłem rysowanie znaków, kucnąłem tuż przy znudzonym już tym wszystkim chłopaku.
- Teraz będzie boleć - oznajmiłem leniwie.
- To niech boli - mruknął z zaciekawieniem obserwując jak zsuwam maski.
Uniosłem kąciki warg ku górze, wpiłem się w jego usta. Tym samym powodując dreszcze na szczupłym ciele nieletniego. Właśnie. Nieletniego. Kiedy trwał w totalnym zaskoczeniu, wykonałem pieczęcie i stworzyłem barierę. Sasuke padł nieprzytomny na ziemię.
~W szpitalu~
Postanowiłem popilnować chwilę Uchihę, nim wrócę oglądać bajki. Kiedy bezsensu siedziałem na krześle i wlepiałem wzrok w bladą twarz młodzieńca, wyciągnął swoją bladą rączkę i niepewnie zacisnął ją na mojej ręce. Z jego ust wydobyło się ciche:
"Kocham cię, Kakashi ... "
A książka wypadła mi z kieszeni.
~.~
Lala. Straszne.Mega straszne. Nie umiem pisać KakaSasu. To przez to, że dostałam takie zamówienie. Dałaś mi trudne zadanie, ale i tak Cię kocham. I liczę, że nadal będziecie mnie kochać:c
WYJAŚNIENIE TYTUŁU: Jako, że Kakashi nigdy nie brał udziału w egzaminach, to ten był dla niego ciekawym przeżyciem (głównie końcówka). A do takich rzeczy pasuje mi określenie "kolorowy". xD
PZD.
TAJJEMNICZA

piątek, 7 marca 2014

Prolog + Rozdział 1 - "Wśród ludzi" - Ucieczko-misja

Witam!
Otóż przedstawiam Wam serię z której jestem dumna. ^^ Początkowo planowałam rozdzielić to na prolog i rozdział, ale znów byście mnie opieprzyli za długość. Bo prolog jest cholernie krótki xD. Znów zmieniłam "Zapowiedzi", ale tak będzie na pewno jak jest teraz. Zaczęłam też tam podawać tytuły i już chyba będzie wiadomo, co jest komedią, a co nie. :D ItaPain pt. "Jestem Bruce". Ten shot, chyba Was rozwali :xx.
Główny paring serii to HashiMada, ale nie tylko. JAKĄ PARĘ JESZCZE DODAĆ? :DD
 Ale dobra, nie gadam :D
A, cytaty zaczerpnięte z internetu z pytania na "zapytaju". Nie wiem, czy należą do tej dziewczyny, czy skąd. Tak powiadamiam ^^. Znaczy prawdopodobnie pochodzą z jakiś książek fantastycznych, wierszy itp.
PISANE PRZY PIOSENKACH HOLYWOOD UNDEAD.  NIE WYPISZĘ WSZYSTKICH BO DUŻO ICH ^^
Narracja:
Początkowo: ??
Później: Narrator

~.~
PROLOG
Każdego ranka, każdej nocy dla męki ktoś na świat przychodzi. Jedni się rodzą dla radości, inni dla nocy i ciemności.
Siadasz za biurkiem. Bierzesz długopis do ręki i zapełniasz pustą kartkę najróżniejszymi znakami. Milczysz, nie widzisz sensu w jakichkolwiek słowach. Słuchasz. Muzyki niespotykanej, której nuty dochodzą tylko do tych wybranych.
Proszę ich posłuchać! To Dzieci Nocy...Tak słodko brzmi ich muzyka.
Ignorujesz otaczającą cię rzeczywistość, zabłąkany wśród sylab. Jakby ona cię nie dotyczyła. Twoje oczy są puste, poruszają się tylko ich źrenice po kartce papieru. Twoje ruchy są monotonne, leniwe, a palce lekko trzymają pióro. Czyste, bez żadnej skazy. Aż nazbyt dokładne. Tak mało to ludzkie, nieprawdaż? Ludzie nie są idealni. Każdy ma jakąś wadę. Inni ją kryją, drudzy odkrywają.  Siedzisz wyprostowany, pewnych swych działań. Poruszasz tylko dłonią, bez strachu i lęku.
Tak mało ludzkie
I nawet nie boję się śmierci, bo jak można umrzeć nie żyjąc?
Przez okno wlatuje chłodny powiew wiatru. Ale Ty nie drżysz. Ciągle wypełniasz kartki znakami. Zimno Ci nie przeszkadza.
Tak mało ludzkie.
Wypełniasz wszystko, nie zważając na konsekwencje. Jesteś panem swego losu,prawda?
Tak mało to ludzkie.
Do Twoich uszu dociera przerażony, kobiecy krzyk. Po chwili, jakby urwany - ucicha. Nie zwracasz na to uwagi.
Tak mało ludzkie.
Twoje zachowanie odbiega od człowieczych norm, bo w końcu nie musi być podobnym. Jesteś kimś ponad człowiekiem. Jesteś istotą z Mrocznej Krainy.
Tak bardzo diabelskie.

ROZDZIAŁ 1
Pokazywani jako dzieci nocy, przeklęci potomkowie Kaina, skazani na wieczną tułaczkę w ciemnościach nocy.
Korytarz był marmurowy. Na ścianach zawieszone był pochodnie, które oświetlały drogę. Odgłos kroków roznosił się wszędzie, mimo że noga była mała i bosa. Zimny kamień wcale nie przeszkadzał poruszającej się istocie. Z zewnątrz osoba przypominała człowieka. Wyglądała tak, jak śmiertelnik. Ale to co ma się w środku, to już zupełnie co innego. Sięgające pasa czarne włosy poruszały się z jego każdym krokiem. Ciemne, bystre oczy śledził wszystko w koło. Odzianej w samą, białą szatę postaci panujący chłód wcale nie przeszkadzał. Nie posiadała (że postać) ona żadnych, fizycznych słabości. Może i je czuła, ale nie było to negatywne uczucie. Czarnooki dotarł do mosiężnych, drewnianych drzwi. Nacisnął złotą klamkę i wszedł do środka dużego pomieszczenia. Podszedł do okna, odsłonił czerwony materiał i spojrzał na otaczający jego fortecę świat. Z czerwonego nieba padały czarne smugi na parę skrawków ciemnozielonej ziemi. Wysokie, pozornie silne drzewa dawały cień niewielkim sadzawkom i kwiatom. Od dużej bramy odbiegała długa droga, prowadząca do pobliskiego miasteczka. Zapewne, wszyscy śmiertelnicy inaczej wyobrażają sobie jego dom. Głośno westchnął.
Właśnie... Śmiertelnicy. Żałosne istoty.
W pobliżu swojej budowli wyczuł wysokie pokłady energii. Czyli już przyszedł. Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł odziany w czarną, długą pelerynę, czerwonoskóry mężczyzna. Zasiadł, na stojącym przy szafie fotelu, uśmiechając się życzliwie.
- Witaj, najwyższy demonie - przywitał się, obnażając wszystkie kły.
- Witaj, Erni.Co cię do mnie sprowadza? - odwrócił się przodem do niego.
- Interesy.
- Twoje, czy szatana? - wielki władca zsunął w pół powieki.
Gość po chwili milczenia odezwał się z pewnym, dość słyszalnym wahaniem. 
- Szatana.
- To niech sam przybędzie tu osobiście.
- Jest w tej chwili na zebraniu lordów, a to bardzo ważna sprawa.
- Dobrze - mruknął, siadając na fotelu. - Wysłucham Cię. Mów.
~.~
Znajdywali się w centrum ogromnego zamczyska. Było tutaj wyjątkowo ciepło, mimo że pomalowane na czerwono ściany nie wpuszczały do budowli gorącego powietrza z podwórza. W centrum pokoju stał ogromny, długi stół. W koło niego krzesła,a na nich lordowie piekła. Jeden z nich, ładny, czarnowłosy o głębokich błękitnych oczach, siedział wyróżniony na tle reszty.
 - Jesteś pewien, że podjąłeś dobrą decyzję, Szatanie? - spytał, siedzący po jego prawicy szatyn.
- Tak, najwyższa pora - oznajmił. - Wydaję mi się, że chłopak jest już gotów.
- Ma pan  na myśli Najwyższego?
- Tak - uśmiechnął się złośliwie pod nosem. - Przecież, wygląda tak młodo.
~.~
-W sumie - zaczął spokojnie, opierając podbródek na dłoni. - Zapowiada się ciekawie.
- Czyli przystajesz, Najwyższy?
- Tak - kąciki jego warg uniosły się ku górze. - Może być zabawnie.
~.~
- Elmiro! - Erni uniósł głos, starając się dogonić rozgniewaną córkę.
Wyglądająca jak ludzka kobieta, czerwonowłosa diablica ani myślała się zatrzymać. Była wyraźnie zirytowana. Rozpieszczona córeczka ministra Piekła, miała za zamiar wziąć sobie uroczego Najwyższego. Niestety, jej ojciec przedstawił propozycję Szatana, na którą młodzieniec przystał.
- Nie możesz do niego iść! - zawołał ponownie minister, ale dziewczyna zdążyła wejść  w teleporter.
Najwyższemu się to nie spodoba.
~.~
- Dlaczego się zgodziłeś?! - piskliwy, skrzypiący krzyk na jego terenie. W jego zamku. Co ona tu robi?
Głośno westchnął, odłożył nieskazitelne piórko i zadarł głowę do góry. Elmira swoje chude dłonie, o długich palcach ułożyła na papierach od Lucyfera.
- Bo zaczynało mi się nudzić- odparł spokojny, w porównaniu z jej, miłym dla ucha głosem. - Co Ci do tego?
- Dużo! - pisnęła patrząc w czarne oczy Najwyższego. - Będzie mi bez ciebie smutno...
- Trudno - mruknął leniwie, opierając głowę na dłoniach. - Wyjdź. Muszę  skończyć papierkową robotę i wyruszam. Nie mam czasu na użeranie się z tobą.
~.~
- Powodzenia - Erni położył dłoń na ramieniu niskiego Najwyższego. (ON JEST NISKI! NIE KŁÓCIĆ SIĘ ZE MNĄ :OO dop.aut)
- Nie sądzę,że mi się do czegoś przyda. To będzie dziecinnie łatwe,ale i może być ciekawie.
- Nie lekceważ Alberta. Wiesz, że jest ci potrzebna ta grupka.
- Wiem, choć nie wiem po co.
- Dowiesz się na miejscu.
~.~
Spadało się czarnym tunelem, w kształcie tuby. Nie czuło się niczego, widziało się samą czerń, a koniec nie dość, że nie widzialny to i nie wyczuwalny. Mówią, że piekło jest pod ziemią. To dlaczego on do cholery spada?!
~.~
Wylądował na jakimś wieżowcu. Wysokim budynku z którego dachu widać było praktycznie całe miasteczko. Spacerujący na dole ludzie, nie zwrócili na dziwny błysk z dachu, tylko gonili do prac, szkół, lekarz i innych, mało piekielnych miejsc. W tej krainie nie było czerwonoskórych ministrów, "długo palcnych" córek, czarnych peleryn, więc... Pozornie było tu całkiem miło. Przyda mu się krótki odpoczynek z dala od Szatana i jego bandy. Już miał zeskoczyć z budynku, kiedy zamarł z stopą po za dachem. Usłyszał kobiecy krzyk.
- ON CHCE SKOCZYĆ! (kurwa, ale skapa :D dop.aut)
Widząc, że rośnie zaciekawienie jego osobą, głośno westchnął i zeskoczył z drugiej strony na parking. W tym samym momencie, otworzyły się drzwi.
Gładko stanął na ziemi, ruszając biegiem przed siebie.
Gdzie on ma się udać?
~.~
- Spasuję. Nie chce mi się z nimi użerać - mruknął z ociąganiem zielonooki brunet.
- Ja też. Wydaję mi się, że trudno będzie ci kogoś znaleźć na tę imprezę, Hidan - stwierdził rozbawiony posiadacz czarnych włosów.
- Skoro tak - skrzywił się lekko. - Pain?
- Też pasuję- burknął rudy, łaskawie odciągając wzrok od książki.
- Widzisz, Sasori dobrze mówił. Nikogo nie znajdziesz.
- Ty nic nie mów, Hashi! Pierwszy powiedziałeś "nie".
- Bo to jest dziecinne - wtrącił się Pain, mrużąc drapieżnie szare oczy.
- Marudzicie ... - westchnął głośno, idąc tyłem.
Dopiero w ostatniej chwili zauważył szczupłego chłopaka. O mały włos, nieznajomy nie zaliczył by bliskiego spotkania z szarowłosym i ziemią, bo widać było iż był zamyślony.
- Sorry! - Hidan uśmiechnął się przepraszająco i za jego pytającym spojrzeniem, zabrał swoją dłoń z jego pasa.
- Spoko - burknął cicho, już chcąc odejść.
Jednakże Hashirama, złapał jego nadgarstek każąc reszcie wejść do szkoły. Kiedy uliczka jako-tako opustoszała, zmrużył zielone oczy uważnie przyglądając się nieznajomemu.
- Nie jesteś człowiekiem - odezwał się w końcu, wywołując zaskoczenie na bladej twarzy.
- Czyli jesteś wybrańcem (Wyjaśnienie: wybrańcy wyczuwają aurę danej istoty, potrafiąc określić jej rasę) - mruknął cicho w odpowiedzi, zwinnie wysuwając dłoń. - Nie musiałem się zbytnio namęczyć.
- Jesteś Najwyższym?
- Sporo wiesz jak na śmiertelnika.
- Zostałem poinformowany. Jak mam się do ciebie zwracać?
- Madara - oznajmił, wsuwając dłonie do kieszeni. - Wiesz, kto jest jeszcze wybrańcem, Senju?
~~
CDN!  ^^

Pzd.
Tajjemnicza

poniedziałek, 3 marca 2014

"Szkoła z internatem" - Rozdział 2 - Hamlet i spółka.

Ohayo!
Postarałam się, więc mam nadzieję, że notka się Wam spodoba. Zapowiedzi zostały co nie co zmienione. Zrezygnowałam z Shikamaru x Neji w najbliższym czasie, zamówienie Anji zrealizuję siódmego, a jutro albo pojutrze, zaczynam serię fantastyczną. Jestem do niej porządnie przygotowana i podoba mi się rozdział 1. Liczę, więc, że docenicie mój wysiłek :D
I jeśli ktoś zna na prawdę dobre opowiadania yaoi z Madarą, bądź nawet nie yaoi (ale bez jakiegokolwiek hentai) to proszę o podanie linku w komentarzu. c:
OSTRZEŻENIE: Ten Madara jest dziwny, ej :O
Dobra, nie zanudzam.
~.~
Narracja: 1 osbowa
Punkt widzenia: Madara
Rozdział 2
"Hamlet i spółka."
- Być albo nie być to wielkie pytanie.
Czy jest w istocie szlachetniejszą rzeczą 
Znosić pociski zawistnego losu,
Czy też stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego? - Umrzeć - Zasnąć -
I na tym koniec. - Gdybyśmy wiedzieli ...
Jej usta leniwie się poruszały, a piskliwy, chrypliwy głos roznosił się po całej sali. Nauczycielka japońskiego, pani Ama czytała wypowiedź Hamleta, z Aktu III sceny 1 na prawdę przejęta. Na ciele tych zauroczonych Szekspirowską tragedią pojawiły się ciarki, a niektórzy z zapartym tchem obserwowali dziwne to sceniczne, to "psychiczne" ruchy humanistki.
- Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze 
Boleści serca i owe tysiączne
Właściwe naszej naturze wstrząśnienia...
Dwudziesta czwarta minuta lekcji, a ona nadal zajmuje się czytaniem. Ciekawe, czy w ogóle dzisiaj będzie coś sprawdzać, pytać, czy dyktować. Pani Ama zaczęła od sceny drugiej, aktu II co jakiś czas każąc siedzącemu w pierwszej ławce Tatsuyi przeczytać którąś linijkę. Jeśli mam być szczery, to nie skupiam się na słowach tej kobiety, tylko na jej czuciu. Powinna pójść do teatru, nie do szkoły. Hamleta by pewnie nie zagrała, ale Ofelię... Kto wie,kto wie...
- Dobrze, teraz Akt 5 scena 2. 
Ooo? Czyżby nie zamierzała po raz kolejny czytać całej książki? Dziwne, doprawdy dziwne
- Otwórzcie na śmierci Klaudiusza. Od wypowiedzi Hamleta "O podłości! Hola!"
Otworzyłem odpowiednią stronę, głośno wzdychając. Ostatnio, zastanawiam się, czy ona na pewno ma równo pod sufitem. Ona chyba żyje tą całą literaturą. W ogóle nie omawia z nami gramatyki, nie ćwiczy wypowiedzi ustnych tylko ciągle ta literatura.
- ... Więc i to ostrze zatrute? Trucizno,
Dokończ swego dzieła!
Pani Ama złapała się za serce i wzniosła twarz ku górze. Ile ja już się tego naoglądałem? Jakaś dziewczyna wstrzymała powietrze, gdy kobieta udając umierającą padła na kolana. Oparłem podbródek na dłoni, mrużąc z niezadowoleniem oczy.
- Droga klaso! - skończyła czytanie, po śmierci Hamleta. - Organizujemy w szkole Hamletowskie przedstawienie.Odbyło się losowanie i wybraliśmy aktorów. Główną rolę zagra Uchiha Madara...
Przeniosłem na nią zaskoczone spojrzenie swoich oczu, na co kobieta tylko się uśmiechnęła. 
Ehh ... Jakby nie mogli dać mi spokoju.
~.~
Z klasy wyszedłem niezadowolony, ze skrzywioną miną. Nie patrząc przed siebie, było bardzo prawdopodobnym, że na kogoś wpadnę. Tym "ktosiem" okazał się Hashirama, który przez bycie przewodniczącym nie ruszył tyłka na lekcję japońskiego.
 - Być albo nie być to wielkie pytanie. Czym, że sobie zasłużył tak wielkim katowaniem? - burknąłem, wtulając głowę w jego szyję.
Ten zaśmiał się rozbawiony, głaszcząc mnie po głowie.
- Co się stało?
- Hamlet się stał! -odburknąłem rozdrażniony. - Jakieś cholerne losowanie zadecydowało o tym,że gram tytułową rolę.
Ten uniósł brwi ku górze, po czym wesoło się zaśmiał. Zmrużyłem drapieżnie oczy i nadepnąłem go.
- Co cię tak bawi, cholero?
- Twój gniew - oznajmił, jakby mój "atak" na część jego nogi go nie poruszył. - Przecież pasujesz na aktora, w czym problem?
- Zaraz ci wyrwę flaki - wysyczałem rozdrażniony, fuknąłem niczym kot i odszedłem z dumą...A przynajmniej spróbowałem.
Senju złapał mnie za rękę i lekko pociągnąć,powodując, że praktycznie "wpadłem" w jego ramiona. Jakaś dziewczyna spojrzała na nas speszona,po czym prędko pobiegła do innego korytarza. Zaraz go zabiję. Przysięgam. Wyrwę flaki. Odetnę ten pusty łeb, a na koniec wykastruję. Takie szalone.
- Ależ koteczku ...- uśmiechnął się słodko, a zarazem przerażająco. Czemu ten korytarz jest pusty? JA CHCĘ WIAĆ! - Nie wkurzaj się na mnie.
- Może i z wyrywaniem flaków żartowałem, ale wykastrowanie cię to wcale nie taki zły pomysł - mruknąłem pod nosem, kładąc dłonie na jego ramionach.
- SENJU! UCHIHA! DYREKTORKA WZYWA! - usłyszałem wrzask Hidana, odsunąłem od siebie Hashiego i ciągnąc go za rękę skierowałem się do gabinetu.
Muszę mu podziękować.
Wielmoża, cudowna, kochana pani dyrektor siedziała za tym swoim cholernym biurkiem i wystukiwała coś na klawiaturze jej nieśmiertelnego laptopa. Dlaczego nieśmiertelnego?Głównie z tego powodu, że raz wylała przy mnie kawę, później sake i raz go upuściła. Chyba, że ma dużo takich samych, identycznych. Wtedy, śmiałbym sądzić, że wraz z panią Amą powinni zamknąć ją w psychiatryku. Hehe, słodko.
 - UCHIHA! Czy ty mnie słuchasz?! - warknęła nagle, przerywając mój tok myślowy.
- Oczywiście, kochana pani dyrektor - uśmiechnąłem się"słodko" (wiele osób twierdzi, że uroczo. Inni sądzą, że przy takim uśmieszku popełnia się zbrodnię ^^ dop. aut)
- Ehh ... Który, więc pójdzie?
- Madara - oznajmił spokojnie Senju, uśmiechając złośliwie. NO EJ! - Ja muszę jeszcze iść do Minato pozałatwiać sprawy związane z dniem otwartym.
- No to powodzenia - kobieta uśmiechnęła się szeroko i wygoniła za drzwi.
Stałem chwilę pod ścianą, gapiąc się na tą przeciwległą. Kurde. Zabije gnoja.
- Zgaduję, że chcesz wiedzieć co takiego masz zrobić? - spytał ze słodkim uśmieszkiem Hashi kładąc dłonie po obu stronach mojej głowy.
Uniosłem zirytowany brwi ku górze, kiwając łebkiem.
- A Ty chyba wiesz, co ja chcę w zamian? - ...kurde. ZROBIŁ TO SPECJALNIE!... (Ale skapa :X. dop.aut.) (wrr -.- dop.Madary) (Mrr? dop.aut.)
- Oczywiście się domyślam - mruknąłem rozbawiony.
Chłopak nachylił się nade mną, więc musnąłem jego wargi swoimi. Już po chwili jego język wdarł się do wnętrza moich ust, pieszcząc je leniwymi ruchami. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, odezwał się:
- Masz udać się do nowego i Kiby, Pogadaj z nimi. Z Nejim na temat zasad panujących w szkole, a Kibie wyjaw, że Tsunade wie, zwierzak może zostać, ale ma nie wydać go przed innymi. O czym ty do cholery myślałeś, że nic nie ogarnąłeś?
- O jej laptopie - wyjaśniłem, słodko się uśmiechając. Jeszcze raz musnąłem jego wargi, i przeszedłem pod jego ramieniem. - Powodzenia u Minato.
- A tobie życzę tego u pierwszaków - zaśmiałem się, pomachałem mu i wbiegłem na górę po schodach.
~.~
Po morderczym spacerze po szkole, znalazłem tą cholerną dwójką na stołówce. Było już praktycznie pusto, ale odprowadzony spojrzeniami innych zebranych (ah ta sława zastępcy przewodniczącego! dop.aut) (Siedź cicho! >.> dop.Madary) (pfyyy ... dop.aut).
- Hej Kiba, Neji - klapnąłem obok nich z szerokim uśmieszkiem przylepionym do twarzy.
- O, Madara... Dzień dobry!
- Co to za oficjalne powitanie? - burknąłem zirytowany. - Nie idziecie na następną lekcję, bo wielki imć Uchiha Madara będzie z wami rozmawiał.
- Imć?
- Imć- mruknąłem. - Nie czepiaj się, Inuzuka. Sprawa jest taka. Mam panu Hyuudze przekazać parę zasad dotyczących szkoły, a z Tobą pogadać na temat psiaka
-..Akamaru?
- Oczywiście. A masz tu jeszcze jakiegoś?
- NIE! Skądże!
- Ehh...
~PO WYJAŚNIENIACH...~
- Czyli Akamaru może zostać, tak?! - zawołał rozradowany Kiba.
- CISZEJ IDIOTO! Może i już wszyscy poszli, ale ktoś może usłyszeć-  syknąłem rozdrażniony. - A Ty, wszystko ogarniasz?
- Tak - Neji pokiwał głową nieśmiało się uśmiechając.
Czy on się mnie boi czy co? Jakiś rumiany się zrobił.
- Hamlet i spółka! Jak to słodko wygląda - usłyszałem rozbawiony głos tego przeklętego zboczeńca.
Czy ja go nie miałem przypadkiem wykastrować? Kiba do obiadu używa ostrego noża...Skierowałem dłoń w kierunku ostrza, ale Sneju zwinnie złapał mój nadgarstek.
- Nawet o tym nie myśl - westchnął spokojnie, na co uniosłem kąciki warg ku górze.
Psiarz się zaśmiał. Neji nie wiedział o co chodzi.
~.~
CDN ^^

Pzd.
Tajjemnicza

niedziela, 2 marca 2014

Hashirama x Madara (HashiMada) - Ucieczka od wampirzej depresji.

Ohayo!
Eii.. Nie mam pomysłu na KakaSasu, wybaczcie. :cc Zdecydowałam się, więc na HashiMada bo o nich tu będzie najwięcej. Kocham ich! To jest wytłumaczenie. Wybacz Anju. :c W poniedziałek, bo dwóch notek na dzień dawać nie będę, wstawię drugi rozdział serii. TO miał być pierwszy rozdział serii fantastycznej z HashiMada, ale nie mogę znaleźć zeszytu. No ej, chamstwo. XD Pewnie zaraz wezmę się za szukanie tego, bo mi to spać nie da, ale już napiszę coś lekkiego. Ostatnio wchodzę na wyżyny "inności", pora na chwilę to przerwać.
Dobra, nie zanudzam :C
Ej, ale straszna jest ta notka. Nie obraźcie się.:C
Tym razem to będzie lekki shot, już nie tak "poetycki" . of, aff. :x
~.~
"Ucieczka od wampirzej depresji"
- Madara! Jesteś tu? - Hashirama nacisnął złotawą klamkę, a drewniane drzwi od razu puściły.
Wszedł do pomalowanego na granatowo pokoju i nie dojrzał kompletnie nic. Dwa, duże okna, które wychodziły na ogromny ogród rezydencji Uchiha były zasłonięte czarnymi żaluzjami i nie wpuszczały, ani jednego promienia popołudniowego słoneczka, a dające na prawdę wiele światła żarówki były pogaszone. Zobaczenie czegokolwiek było wręcz niemożliwe, może jedynie widać było kawałek zawalonej kartkami papieru podłogi, przez uchylone drzwi. Do uszu nie docierał żaden dźwięk, choć Senju był pewien, że na stojącym po lewej stronie ogromnym łożu leży jego przyjaciel. Zapewne, zawinięty w białą pościel i wtulony w fioletową, nieśmiertelną podusię. Madara zachowywał się ostatnio jak jakiś wampir. Nie dopuszczał do siebie żadnego światła, nie wychodził z tej swojej ciemnicy i każdego, kto postanowił spróbować z nim porozmawiać, po prostu spławiał. Hashirama nie miał zamiaru wyjść dzisiaj ot tak. Zachowanie tego chłopaka, budziło nie pokój wśród wielu ludzi : trzeba, więc coś z tym w końcu zrobić.
Brązowowłosy wykonał pierwszy krok, w głąb ciemnicy natrafiając na jakieś puchate coś, które okazało się czarnym kotem Madary. Zwierzę przeraźliwie miauknęło, syknęło na gościa i wybiegło z pokoju. Następnie, mężczyzna pod swoimi nogami poczuł jakiś ciemny plastik i materiał, prawdopodobnie jedną z wielu ciemnych bluzek Uchihy.
- Czy możesz mi wyjaśnić, co ty do diabła robisz? - burknął zirytowany, gdy dotarł do łóżka.
Zapalił światło i po prostu.. zamarł zaskoczony. Większego bałaganu w życiu nie widział. Ubrania z szafy były rozwalone po całym pokoju, zestaw ołówków leżał na biurku wśród najróżniejszych zeszytów, kolekcja książek Harlan'a Coben'a, Williama Szekspira i Nory Roberts zawładnęła parapetem. Pod masą ubrań gość dopatrzył się jeszcze pozdzieranych adidasów, pustej szklanki po zielonej, prawdopodobnie, herbacie, płyt Marilyn'a Manson'a, The GazeTTe, GIRUGAMESH  i oczywiście masy zamazanych kartek papieru. Wrócił się do drzwi, które zamknął z głośnym hukiem, po czym podsunął sobie krzesło i usiadł przy łóżku. Na przeogromnym posłaniu, na którym bezproblemowo zmieściły by się cztery osoby, leżał czarnowłosy chłopak z wbitą w poduszkę twarzą.
- Wynoś się stąd - syknął rozdrażniony, nawet nie racząc na niego spojrzeć.
Jedyne, czego teraz potrzebował to spokój.
- Nie. Nie wyjdę, póki mi wszystkiego nie wyjaśnisz - oznajmił spokojnie Senju, uśmiechając się wesoło, gdy postać podniosła się do siadu.
Madara był bladszy niż zwykle, a jego idealne wargi stały się suche i popękane. Co prawda skóra ciągle wyglądała jak porcelanowa, ale wory pod oczami były wyraźnie widoczne. Długie, czarne włosy, które zawsze były dumą chłopaka rozwalone były we wszystkie strony tego jakże uroczego świata.
- Co się z tobą dzieje?- spytał spokojnie Hashirama, patrząc w jego czarne tęczówki.
- Nic - odwarknął niemiło właściciel bałaganu. - Czego tu szukasz?
- Odpowiedzi na dręczące mnie pytanie - odparł swobodnie. - Wszyscy się o ciebie martwią.
- Fajnie - mruknął, krzywiąc się. - Wynoś się stąd.
- Nie - westchnął głośno. - Czyli mam użyć innych sposobów?
Nim Madara zdążył coś odpowiedzieć, został przygwożdżony do łóżka. Hashirama znalazł się na jego biodrach, nadgarstki przytrzymując po obu stronach jego głowy. Uchiha spróbował się wyrwać. Na marne. Był szczuplejszy, delikatnie zbudowany, więc i jego siła fizyczna nie dorównywała zielonookiemu.
 - Co niby chcesz wiedzieć?! - warknął rozdrażniony, zsuwając w pół powieki.
- Czemu siedzisz tyle w tym pokoju? Dlaczego nie kontaktujesz się z nikim... i od kiedy to wytrzymujesz w bałaganie? To wygląda, jakby przeszła tu istna zamieć.
- Mój pokój, mam prawo utrzymywać go tak, jak mam na to ochotę - odparł, próbując raz jeszcze uciec. - Po prostu zachciało mi się spokoju.
- Siedzisz tu już dwa tygodnie.
- ... Serio? - Madara zamrugał zaskoczony oczami, uśmiechając się kpiąco. - Nie zauważyłem. Złaź ze mnie.
- Nie. Zachowujesz się jak wampir, zauważyłeś?
- Nazwij to wampirzą depresją, kochaniutki. Złaź ze mnie - powtórzył uprzednią"prośbę", którą jego towarzysz ponownie zignorował.
- Wampirzą depresją?
- A czemu by nie? Skoro kojarzę ci się w tym momencie z krwiopijcami, to nie będę podważał Twoich słów.
- Czemu depresją?
- A jak to inaczej nazwiesz?
- Nie wiem - odparł spokojnie. - To... Zaproponuję ci ucieczkę od tej wampirzej depresji.Co Ty na to?
- Hę? - chłopak uniósł ku górze brwi, patrząc na niego jak na ostatniego idiotę.
Senju tylko pokręcił głową z lekkim uśmieszkiem, wykrzywiającym jego wargi i delikatnie musnął te, należące do czarnookiego. Uchiha początkowo spróbował się wyrwać, ale kiedy zauważył, że to i tak bezsensu niepewnie rozchylił usta. Hashirama wdarł się do ich wnętrze, pieszcząc podniebienie i policzki. Czarnooki mimowolnie zamruczał, zahaczając swoim językiem o mięsień "przyjaciela".
- To co ty na to? Pasuje ci taka ucieczka? - wyszeptał cicho do jego ucha zielonooki, gdy oderwali się od siebie.
- Mhm - odmruknął chłopak, wpijając się w usta brązowowłosego, spragniony ich smaku.
Po chwili starszy (Hashi jest starszy, nie wiem czy o jakieś lata, czy tylko miesiące. XD On jest ze stycznia, Madara z grudnia ^^) przeniósł się na jego szyję. Sunął po niej językiem, a gdy dotarł do koszuli odpiął jej guziczki.
~Nie będę pisać sceny erotycznej, bo nie mam na nią weny. XD Nie ma to jak przerywać w takim miejscu ~
Słońce wpadło przez uchylone dnia wczorajszego okno. Rozświetliło zabałaganiony pokój, do którego dnia poprzedniego dołączyły kolejne ubrania. Promienie oświetliły duże, łóżko świecąc w zielone oczy, uśmiechniętego mężczyzny. Bawił się on długimi, czarnymi kosmykami wtulonego w niego, delikatnego chłopaka.
 - Czyli, wracasz do życia? - wyszeptał z lekkim, miłym uśmieszkiem.
 - Mhm...- odburknął cicho jego ukochany.- Tak mi się wydaje...
~
Słysząc to, czara masa bez konkretnych kształtów wydała z siebie przeraźliwy śmiech. Głos rozległ się po dziwnej, białej nicości i po chwili umilkł. Pomieszczenie wypełniło się chrapliwym, piskliwym głosem.
- Czy, aby na pewno?

THE END ?

~-~
Nie zadedykowałam nikomu, bo to wyszło strasznie. Wiem.:C
Poprawię się w poniedziałek

Pisane przy:

Pzd.
Tajjemnicza