środa, 19 marca 2014

Kakashi x Sasuke - Kolorowy egzamin

Ohayo!
Strasznie długo się do tego zabierałam, wiem. Ale taki jakiś brak weny mnie złapał Q_Q. Napisałam trochę, ale HashiMada, a z tym się męczę i męczę. Life is brutal.
Zakochałam się w tej piosence. Miłość od pierwszego dźwięku. Haha XD
Nie umiem napisać yaoi z nimi. To, więc nie będzie yaoi (no może trochę. Buzi, buzi. Cmok, cmok) tylko takie, przeżycia/myśli Kaszalota. No dobra. Pod koniec się zrobi takie słodkie shounen-ai XD
Dobra, nie zanudzam ;w;
Wyjaśnienie tytułu pod koniec >_<
~-~
Egamin na chunina (tak to się pisze?) to było coś. Skupisko geninnów (geninów... nwm, ale nie chcę mi się sprawdzać. <Natus. Leń - poziom HARD>), którzy zapragnęli, albo robić większe wrażenie swoim przedstawianiem się, albo po prostu znaleźć równego sobie przeciwnika. Zawsze trzeba było zadecydować, czy Ty swojej drużynie na to pozwalasz, czy też nie. Mi przytrafiło się to po raz pierwszy, głównie dlatego, że wcześniej nikomu nie udało się przejść mojego testu. Im jakimś cudem to wyszło i teraz muszę się męczyć z narwanym blondynkiem, piskliwą Barbie i panem "wszystko mnie wkurza, chcę tylko go zabić". Ta... Przeuroczo. Jeszcze dodatkowe problemy się pojawiają, gdy Naruto się wkurza i wyzwala chakrę lisa o dziewięciu ogonach. Gorzej już być chyba nie mogło, choć Asuma idealnie też nie ma: obżartuch, leniwy naukowiec i kolejna dziewczyna, wyciągnięta z pudełka po plastikowych lalkach. Chyba jedynie Kurenai nie ma problemów. Mimo, że różnica charakterów u każdego z członków jej grupy jest bardzo widoczna, to wydają się być najbardziej zdyscyplinowani.  W końcu jednakże zacząłem lubić drużynę siódmą. Sasuke przypominał mi mnie, Naruto Obito,a Rin troszkę może do Haruno pasowała. Dlatego się zgodzą. A niech zapieprzają narażać swoje życie w lesie psychopatycznej Anko, niech niszczą sobie umysłu na teście Ibikiego i niech walczą przed tysiącami gości (jeśli do tego w ogóle dotrą). ("niech jest pisane specjalnie, nie poprawiać mnie nie dobre człowieki).
Dałem im parę rad i wpuściłem na część pierwszą. Ciekawe, jak ten maniak tortur ma zamiar się na nich wyżyć.
~Parę dni później. ~
Przeżyli w lesie śmierci, a to ci nowina. Cała trójka bez poważniejszych ran, nie licząc przeklętej pieczęci na szyi Sasuke. Kto by pomyślał, że Orochimaru zjawi się w lesie śmierci i tak narozrabia. Anko chciała panu "wszystko mnie wkurza" zakazać udziału w kolejnych etapach. Głupia, przecież by nawet się nie zgodził. Rozumiem, że rozumie tą moc trzech kropeczek, ale bez przesady. Powinien przeżyć, skoro jeszcze stoi na nogach. Wystarczy go upomnieć, żeby sharinagana przypadkiem nie używał. Nie dość, że przez niego stał się większym "macho" to teraz może to zagrozić jego życiu. A nie chcę, żeby mój ninja zginął w tak beznadziejny sposób. Jest w końcu ostatnim potomkiem szanowanego klanu (który Tobirama tak kocha... <sarkazm wyczuwalny na kilometr>).
~Po walce.~
Wygrał. Nawet pieczęć się wycofała. Teraz będzie jeszcze bardziej dumać ze sharingana, bo skopiował ruchy tego wychowanka Gay'a. Jak on miał? Chyba Lee. Rock Lee. Leniwym spacerkiem skierowaliśmy się do pewnej, bardzo mrocznej sali. Pan Sasuke zdjął grzecznie bluzeczkę i spodnie siadając na środku pomieszczenia. I teraz te cholerne znaki. Zabrałem się za malowanie znaczków, kiedy chłopak sobie siedział nic nie mówiąc, ani nawet nie wykazując chęci do jakiejkolwiek zamiany zdań z mą zacną, cudowną, zboczoną i jakże skromną osobą. Kurde, nie lubię być ignorowany, choć podobno jestem w tym dobry. Tak twierdzi Gay.
"To było dobre, rywalu Kakahi!"...a ja nawet nic nie zrobiłem. Dziwny jest ten człowiek.
Kiedy skończyłem rysowanie znaków, kucnąłem tuż przy znudzonym już tym wszystkim chłopaku.
- Teraz będzie boleć - oznajmiłem leniwie.
- To niech boli - mruknął z zaciekawieniem obserwując jak zsuwam maski.
Uniosłem kąciki warg ku górze, wpiłem się w jego usta. Tym samym powodując dreszcze na szczupłym ciele nieletniego. Właśnie. Nieletniego. Kiedy trwał w totalnym zaskoczeniu, wykonałem pieczęcie i stworzyłem barierę. Sasuke padł nieprzytomny na ziemię.
~W szpitalu~
Postanowiłem popilnować chwilę Uchihę, nim wrócę oglądać bajki. Kiedy bezsensu siedziałem na krześle i wlepiałem wzrok w bladą twarz młodzieńca, wyciągnął swoją bladą rączkę i niepewnie zacisnął ją na mojej ręce. Z jego ust wydobyło się ciche:
"Kocham cię, Kakashi ... "
A książka wypadła mi z kieszeni.
~.~
Lala. Straszne.Mega straszne. Nie umiem pisać KakaSasu. To przez to, że dostałam takie zamówienie. Dałaś mi trudne zadanie, ale i tak Cię kocham. I liczę, że nadal będziecie mnie kochać:c
WYJAŚNIENIE TYTUŁU: Jako, że Kakashi nigdy nie brał udziału w egzaminach, to ten był dla niego ciekawym przeżyciem (głównie końcówka). A do takich rzeczy pasuje mi określenie "kolorowy". xD
PZD.
TAJJEMNICZA

piątek, 7 marca 2014

Prolog + Rozdział 1 - "Wśród ludzi" - Ucieczko-misja

Witam!
Otóż przedstawiam Wam serię z której jestem dumna. ^^ Początkowo planowałam rozdzielić to na prolog i rozdział, ale znów byście mnie opieprzyli za długość. Bo prolog jest cholernie krótki xD. Znów zmieniłam "Zapowiedzi", ale tak będzie na pewno jak jest teraz. Zaczęłam też tam podawać tytuły i już chyba będzie wiadomo, co jest komedią, a co nie. :D ItaPain pt. "Jestem Bruce". Ten shot, chyba Was rozwali :xx.
Główny paring serii to HashiMada, ale nie tylko. JAKĄ PARĘ JESZCZE DODAĆ? :DD
 Ale dobra, nie gadam :D
A, cytaty zaczerpnięte z internetu z pytania na "zapytaju". Nie wiem, czy należą do tej dziewczyny, czy skąd. Tak powiadamiam ^^. Znaczy prawdopodobnie pochodzą z jakiś książek fantastycznych, wierszy itp.
PISANE PRZY PIOSENKACH HOLYWOOD UNDEAD.  NIE WYPISZĘ WSZYSTKICH BO DUŻO ICH ^^
Narracja:
Początkowo: ??
Później: Narrator

~.~
PROLOG
Każdego ranka, każdej nocy dla męki ktoś na świat przychodzi. Jedni się rodzą dla radości, inni dla nocy i ciemności.
Siadasz za biurkiem. Bierzesz długopis do ręki i zapełniasz pustą kartkę najróżniejszymi znakami. Milczysz, nie widzisz sensu w jakichkolwiek słowach. Słuchasz. Muzyki niespotykanej, której nuty dochodzą tylko do tych wybranych.
Proszę ich posłuchać! To Dzieci Nocy...Tak słodko brzmi ich muzyka.
Ignorujesz otaczającą cię rzeczywistość, zabłąkany wśród sylab. Jakby ona cię nie dotyczyła. Twoje oczy są puste, poruszają się tylko ich źrenice po kartce papieru. Twoje ruchy są monotonne, leniwe, a palce lekko trzymają pióro. Czyste, bez żadnej skazy. Aż nazbyt dokładne. Tak mało to ludzkie, nieprawdaż? Ludzie nie są idealni. Każdy ma jakąś wadę. Inni ją kryją, drudzy odkrywają.  Siedzisz wyprostowany, pewnych swych działań. Poruszasz tylko dłonią, bez strachu i lęku.
Tak mało ludzkie
I nawet nie boję się śmierci, bo jak można umrzeć nie żyjąc?
Przez okno wlatuje chłodny powiew wiatru. Ale Ty nie drżysz. Ciągle wypełniasz kartki znakami. Zimno Ci nie przeszkadza.
Tak mało ludzkie.
Wypełniasz wszystko, nie zważając na konsekwencje. Jesteś panem swego losu,prawda?
Tak mało to ludzkie.
Do Twoich uszu dociera przerażony, kobiecy krzyk. Po chwili, jakby urwany - ucicha. Nie zwracasz na to uwagi.
Tak mało ludzkie.
Twoje zachowanie odbiega od człowieczych norm, bo w końcu nie musi być podobnym. Jesteś kimś ponad człowiekiem. Jesteś istotą z Mrocznej Krainy.
Tak bardzo diabelskie.

ROZDZIAŁ 1
Pokazywani jako dzieci nocy, przeklęci potomkowie Kaina, skazani na wieczną tułaczkę w ciemnościach nocy.
Korytarz był marmurowy. Na ścianach zawieszone był pochodnie, które oświetlały drogę. Odgłos kroków roznosił się wszędzie, mimo że noga była mała i bosa. Zimny kamień wcale nie przeszkadzał poruszającej się istocie. Z zewnątrz osoba przypominała człowieka. Wyglądała tak, jak śmiertelnik. Ale to co ma się w środku, to już zupełnie co innego. Sięgające pasa czarne włosy poruszały się z jego każdym krokiem. Ciemne, bystre oczy śledził wszystko w koło. Odzianej w samą, białą szatę postaci panujący chłód wcale nie przeszkadzał. Nie posiadała (że postać) ona żadnych, fizycznych słabości. Może i je czuła, ale nie było to negatywne uczucie. Czarnooki dotarł do mosiężnych, drewnianych drzwi. Nacisnął złotą klamkę i wszedł do środka dużego pomieszczenia. Podszedł do okna, odsłonił czerwony materiał i spojrzał na otaczający jego fortecę świat. Z czerwonego nieba padały czarne smugi na parę skrawków ciemnozielonej ziemi. Wysokie, pozornie silne drzewa dawały cień niewielkim sadzawkom i kwiatom. Od dużej bramy odbiegała długa droga, prowadząca do pobliskiego miasteczka. Zapewne, wszyscy śmiertelnicy inaczej wyobrażają sobie jego dom. Głośno westchnął.
Właśnie... Śmiertelnicy. Żałosne istoty.
W pobliżu swojej budowli wyczuł wysokie pokłady energii. Czyli już przyszedł. Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł odziany w czarną, długą pelerynę, czerwonoskóry mężczyzna. Zasiadł, na stojącym przy szafie fotelu, uśmiechając się życzliwie.
- Witaj, najwyższy demonie - przywitał się, obnażając wszystkie kły.
- Witaj, Erni.Co cię do mnie sprowadza? - odwrócił się przodem do niego.
- Interesy.
- Twoje, czy szatana? - wielki władca zsunął w pół powieki.
Gość po chwili milczenia odezwał się z pewnym, dość słyszalnym wahaniem. 
- Szatana.
- To niech sam przybędzie tu osobiście.
- Jest w tej chwili na zebraniu lordów, a to bardzo ważna sprawa.
- Dobrze - mruknął, siadając na fotelu. - Wysłucham Cię. Mów.
~.~
Znajdywali się w centrum ogromnego zamczyska. Było tutaj wyjątkowo ciepło, mimo że pomalowane na czerwono ściany nie wpuszczały do budowli gorącego powietrza z podwórza. W centrum pokoju stał ogromny, długi stół. W koło niego krzesła,a na nich lordowie piekła. Jeden z nich, ładny, czarnowłosy o głębokich błękitnych oczach, siedział wyróżniony na tle reszty.
 - Jesteś pewien, że podjąłeś dobrą decyzję, Szatanie? - spytał, siedzący po jego prawicy szatyn.
- Tak, najwyższa pora - oznajmił. - Wydaję mi się, że chłopak jest już gotów.
- Ma pan  na myśli Najwyższego?
- Tak - uśmiechnął się złośliwie pod nosem. - Przecież, wygląda tak młodo.
~.~
-W sumie - zaczął spokojnie, opierając podbródek na dłoni. - Zapowiada się ciekawie.
- Czyli przystajesz, Najwyższy?
- Tak - kąciki jego warg uniosły się ku górze. - Może być zabawnie.
~.~
- Elmiro! - Erni uniósł głos, starając się dogonić rozgniewaną córkę.
Wyglądająca jak ludzka kobieta, czerwonowłosa diablica ani myślała się zatrzymać. Była wyraźnie zirytowana. Rozpieszczona córeczka ministra Piekła, miała za zamiar wziąć sobie uroczego Najwyższego. Niestety, jej ojciec przedstawił propozycję Szatana, na którą młodzieniec przystał.
- Nie możesz do niego iść! - zawołał ponownie minister, ale dziewczyna zdążyła wejść  w teleporter.
Najwyższemu się to nie spodoba.
~.~
- Dlaczego się zgodziłeś?! - piskliwy, skrzypiący krzyk na jego terenie. W jego zamku. Co ona tu robi?
Głośno westchnął, odłożył nieskazitelne piórko i zadarł głowę do góry. Elmira swoje chude dłonie, o długich palcach ułożyła na papierach od Lucyfera.
- Bo zaczynało mi się nudzić- odparł spokojny, w porównaniu z jej, miłym dla ucha głosem. - Co Ci do tego?
- Dużo! - pisnęła patrząc w czarne oczy Najwyższego. - Będzie mi bez ciebie smutno...
- Trudno - mruknął leniwie, opierając głowę na dłoniach. - Wyjdź. Muszę  skończyć papierkową robotę i wyruszam. Nie mam czasu na użeranie się z tobą.
~.~
- Powodzenia - Erni położył dłoń na ramieniu niskiego Najwyższego. (ON JEST NISKI! NIE KŁÓCIĆ SIĘ ZE MNĄ :OO dop.aut)
- Nie sądzę,że mi się do czegoś przyda. To będzie dziecinnie łatwe,ale i może być ciekawie.
- Nie lekceważ Alberta. Wiesz, że jest ci potrzebna ta grupka.
- Wiem, choć nie wiem po co.
- Dowiesz się na miejscu.
~.~
Spadało się czarnym tunelem, w kształcie tuby. Nie czuło się niczego, widziało się samą czerń, a koniec nie dość, że nie widzialny to i nie wyczuwalny. Mówią, że piekło jest pod ziemią. To dlaczego on do cholery spada?!
~.~
Wylądował na jakimś wieżowcu. Wysokim budynku z którego dachu widać było praktycznie całe miasteczko. Spacerujący na dole ludzie, nie zwrócili na dziwny błysk z dachu, tylko gonili do prac, szkół, lekarz i innych, mało piekielnych miejsc. W tej krainie nie było czerwonoskórych ministrów, "długo palcnych" córek, czarnych peleryn, więc... Pozornie było tu całkiem miło. Przyda mu się krótki odpoczynek z dala od Szatana i jego bandy. Już miał zeskoczyć z budynku, kiedy zamarł z stopą po za dachem. Usłyszał kobiecy krzyk.
- ON CHCE SKOCZYĆ! (kurwa, ale skapa :D dop.aut)
Widząc, że rośnie zaciekawienie jego osobą, głośno westchnął i zeskoczył z drugiej strony na parking. W tym samym momencie, otworzyły się drzwi.
Gładko stanął na ziemi, ruszając biegiem przed siebie.
Gdzie on ma się udać?
~.~
- Spasuję. Nie chce mi się z nimi użerać - mruknął z ociąganiem zielonooki brunet.
- Ja też. Wydaję mi się, że trudno będzie ci kogoś znaleźć na tę imprezę, Hidan - stwierdził rozbawiony posiadacz czarnych włosów.
- Skoro tak - skrzywił się lekko. - Pain?
- Też pasuję- burknął rudy, łaskawie odciągając wzrok od książki.
- Widzisz, Sasori dobrze mówił. Nikogo nie znajdziesz.
- Ty nic nie mów, Hashi! Pierwszy powiedziałeś "nie".
- Bo to jest dziecinne - wtrącił się Pain, mrużąc drapieżnie szare oczy.
- Marudzicie ... - westchnął głośno, idąc tyłem.
Dopiero w ostatniej chwili zauważył szczupłego chłopaka. O mały włos, nieznajomy nie zaliczył by bliskiego spotkania z szarowłosym i ziemią, bo widać było iż był zamyślony.
- Sorry! - Hidan uśmiechnął się przepraszająco i za jego pytającym spojrzeniem, zabrał swoją dłoń z jego pasa.
- Spoko - burknął cicho, już chcąc odejść.
Jednakże Hashirama, złapał jego nadgarstek każąc reszcie wejść do szkoły. Kiedy uliczka jako-tako opustoszała, zmrużył zielone oczy uważnie przyglądając się nieznajomemu.
- Nie jesteś człowiekiem - odezwał się w końcu, wywołując zaskoczenie na bladej twarzy.
- Czyli jesteś wybrańcem (Wyjaśnienie: wybrańcy wyczuwają aurę danej istoty, potrafiąc określić jej rasę) - mruknął cicho w odpowiedzi, zwinnie wysuwając dłoń. - Nie musiałem się zbytnio namęczyć.
- Jesteś Najwyższym?
- Sporo wiesz jak na śmiertelnika.
- Zostałem poinformowany. Jak mam się do ciebie zwracać?
- Madara - oznajmił, wsuwając dłonie do kieszeni. - Wiesz, kto jest jeszcze wybrańcem, Senju?
~~
CDN!  ^^

Pzd.
Tajjemnicza

poniedziałek, 3 marca 2014

"Szkoła z internatem" - Rozdział 2 - Hamlet i spółka.

Ohayo!
Postarałam się, więc mam nadzieję, że notka się Wam spodoba. Zapowiedzi zostały co nie co zmienione. Zrezygnowałam z Shikamaru x Neji w najbliższym czasie, zamówienie Anji zrealizuję siódmego, a jutro albo pojutrze, zaczynam serię fantastyczną. Jestem do niej porządnie przygotowana i podoba mi się rozdział 1. Liczę, więc, że docenicie mój wysiłek :D
I jeśli ktoś zna na prawdę dobre opowiadania yaoi z Madarą, bądź nawet nie yaoi (ale bez jakiegokolwiek hentai) to proszę o podanie linku w komentarzu. c:
OSTRZEŻENIE: Ten Madara jest dziwny, ej :O
Dobra, nie zanudzam.
~.~
Narracja: 1 osbowa
Punkt widzenia: Madara
Rozdział 2
"Hamlet i spółka."
- Być albo nie być to wielkie pytanie.
Czy jest w istocie szlachetniejszą rzeczą 
Znosić pociski zawistnego losu,
Czy też stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego? - Umrzeć - Zasnąć -
I na tym koniec. - Gdybyśmy wiedzieli ...
Jej usta leniwie się poruszały, a piskliwy, chrypliwy głos roznosił się po całej sali. Nauczycielka japońskiego, pani Ama czytała wypowiedź Hamleta, z Aktu III sceny 1 na prawdę przejęta. Na ciele tych zauroczonych Szekspirowską tragedią pojawiły się ciarki, a niektórzy z zapartym tchem obserwowali dziwne to sceniczne, to "psychiczne" ruchy humanistki.
- Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze 
Boleści serca i owe tysiączne
Właściwe naszej naturze wstrząśnienia...
Dwudziesta czwarta minuta lekcji, a ona nadal zajmuje się czytaniem. Ciekawe, czy w ogóle dzisiaj będzie coś sprawdzać, pytać, czy dyktować. Pani Ama zaczęła od sceny drugiej, aktu II co jakiś czas każąc siedzącemu w pierwszej ławce Tatsuyi przeczytać którąś linijkę. Jeśli mam być szczery, to nie skupiam się na słowach tej kobiety, tylko na jej czuciu. Powinna pójść do teatru, nie do szkoły. Hamleta by pewnie nie zagrała, ale Ofelię... Kto wie,kto wie...
- Dobrze, teraz Akt 5 scena 2. 
Ooo? Czyżby nie zamierzała po raz kolejny czytać całej książki? Dziwne, doprawdy dziwne
- Otwórzcie na śmierci Klaudiusza. Od wypowiedzi Hamleta "O podłości! Hola!"
Otworzyłem odpowiednią stronę, głośno wzdychając. Ostatnio, zastanawiam się, czy ona na pewno ma równo pod sufitem. Ona chyba żyje tą całą literaturą. W ogóle nie omawia z nami gramatyki, nie ćwiczy wypowiedzi ustnych tylko ciągle ta literatura.
- ... Więc i to ostrze zatrute? Trucizno,
Dokończ swego dzieła!
Pani Ama złapała się za serce i wzniosła twarz ku górze. Ile ja już się tego naoglądałem? Jakaś dziewczyna wstrzymała powietrze, gdy kobieta udając umierającą padła na kolana. Oparłem podbródek na dłoni, mrużąc z niezadowoleniem oczy.
- Droga klaso! - skończyła czytanie, po śmierci Hamleta. - Organizujemy w szkole Hamletowskie przedstawienie.Odbyło się losowanie i wybraliśmy aktorów. Główną rolę zagra Uchiha Madara...
Przeniosłem na nią zaskoczone spojrzenie swoich oczu, na co kobieta tylko się uśmiechnęła. 
Ehh ... Jakby nie mogli dać mi spokoju.
~.~
Z klasy wyszedłem niezadowolony, ze skrzywioną miną. Nie patrząc przed siebie, było bardzo prawdopodobnym, że na kogoś wpadnę. Tym "ktosiem" okazał się Hashirama, który przez bycie przewodniczącym nie ruszył tyłka na lekcję japońskiego.
 - Być albo nie być to wielkie pytanie. Czym, że sobie zasłużył tak wielkim katowaniem? - burknąłem, wtulając głowę w jego szyję.
Ten zaśmiał się rozbawiony, głaszcząc mnie po głowie.
- Co się stało?
- Hamlet się stał! -odburknąłem rozdrażniony. - Jakieś cholerne losowanie zadecydowało o tym,że gram tytułową rolę.
Ten uniósł brwi ku górze, po czym wesoło się zaśmiał. Zmrużyłem drapieżnie oczy i nadepnąłem go.
- Co cię tak bawi, cholero?
- Twój gniew - oznajmił, jakby mój "atak" na część jego nogi go nie poruszył. - Przecież pasujesz na aktora, w czym problem?
- Zaraz ci wyrwę flaki - wysyczałem rozdrażniony, fuknąłem niczym kot i odszedłem z dumą...A przynajmniej spróbowałem.
Senju złapał mnie za rękę i lekko pociągnąć,powodując, że praktycznie "wpadłem" w jego ramiona. Jakaś dziewczyna spojrzała na nas speszona,po czym prędko pobiegła do innego korytarza. Zaraz go zabiję. Przysięgam. Wyrwę flaki. Odetnę ten pusty łeb, a na koniec wykastruję. Takie szalone.
- Ależ koteczku ...- uśmiechnął się słodko, a zarazem przerażająco. Czemu ten korytarz jest pusty? JA CHCĘ WIAĆ! - Nie wkurzaj się na mnie.
- Może i z wyrywaniem flaków żartowałem, ale wykastrowanie cię to wcale nie taki zły pomysł - mruknąłem pod nosem, kładąc dłonie na jego ramionach.
- SENJU! UCHIHA! DYREKTORKA WZYWA! - usłyszałem wrzask Hidana, odsunąłem od siebie Hashiego i ciągnąc go za rękę skierowałem się do gabinetu.
Muszę mu podziękować.
Wielmoża, cudowna, kochana pani dyrektor siedziała za tym swoim cholernym biurkiem i wystukiwała coś na klawiaturze jej nieśmiertelnego laptopa. Dlaczego nieśmiertelnego?Głównie z tego powodu, że raz wylała przy mnie kawę, później sake i raz go upuściła. Chyba, że ma dużo takich samych, identycznych. Wtedy, śmiałbym sądzić, że wraz z panią Amą powinni zamknąć ją w psychiatryku. Hehe, słodko.
 - UCHIHA! Czy ty mnie słuchasz?! - warknęła nagle, przerywając mój tok myślowy.
- Oczywiście, kochana pani dyrektor - uśmiechnąłem się"słodko" (wiele osób twierdzi, że uroczo. Inni sądzą, że przy takim uśmieszku popełnia się zbrodnię ^^ dop. aut)
- Ehh ... Który, więc pójdzie?
- Madara - oznajmił spokojnie Senju, uśmiechając złośliwie. NO EJ! - Ja muszę jeszcze iść do Minato pozałatwiać sprawy związane z dniem otwartym.
- No to powodzenia - kobieta uśmiechnęła się szeroko i wygoniła za drzwi.
Stałem chwilę pod ścianą, gapiąc się na tą przeciwległą. Kurde. Zabije gnoja.
- Zgaduję, że chcesz wiedzieć co takiego masz zrobić? - spytał ze słodkim uśmieszkiem Hashi kładąc dłonie po obu stronach mojej głowy.
Uniosłem zirytowany brwi ku górze, kiwając łebkiem.
- A Ty chyba wiesz, co ja chcę w zamian? - ...kurde. ZROBIŁ TO SPECJALNIE!... (Ale skapa :X. dop.aut.) (wrr -.- dop.Madary) (Mrr? dop.aut.)
- Oczywiście się domyślam - mruknąłem rozbawiony.
Chłopak nachylił się nade mną, więc musnąłem jego wargi swoimi. Już po chwili jego język wdarł się do wnętrza moich ust, pieszcząc je leniwymi ruchami. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, odezwał się:
- Masz udać się do nowego i Kiby, Pogadaj z nimi. Z Nejim na temat zasad panujących w szkole, a Kibie wyjaw, że Tsunade wie, zwierzak może zostać, ale ma nie wydać go przed innymi. O czym ty do cholery myślałeś, że nic nie ogarnąłeś?
- O jej laptopie - wyjaśniłem, słodko się uśmiechając. Jeszcze raz musnąłem jego wargi, i przeszedłem pod jego ramieniem. - Powodzenia u Minato.
- A tobie życzę tego u pierwszaków - zaśmiałem się, pomachałem mu i wbiegłem na górę po schodach.
~.~
Po morderczym spacerze po szkole, znalazłem tą cholerną dwójką na stołówce. Było już praktycznie pusto, ale odprowadzony spojrzeniami innych zebranych (ah ta sława zastępcy przewodniczącego! dop.aut) (Siedź cicho! >.> dop.Madary) (pfyyy ... dop.aut).
- Hej Kiba, Neji - klapnąłem obok nich z szerokim uśmieszkiem przylepionym do twarzy.
- O, Madara... Dzień dobry!
- Co to za oficjalne powitanie? - burknąłem zirytowany. - Nie idziecie na następną lekcję, bo wielki imć Uchiha Madara będzie z wami rozmawiał.
- Imć?
- Imć- mruknąłem. - Nie czepiaj się, Inuzuka. Sprawa jest taka. Mam panu Hyuudze przekazać parę zasad dotyczących szkoły, a z Tobą pogadać na temat psiaka
-..Akamaru?
- Oczywiście. A masz tu jeszcze jakiegoś?
- NIE! Skądże!
- Ehh...
~PO WYJAŚNIENIACH...~
- Czyli Akamaru może zostać, tak?! - zawołał rozradowany Kiba.
- CISZEJ IDIOTO! Może i już wszyscy poszli, ale ktoś może usłyszeć-  syknąłem rozdrażniony. - A Ty, wszystko ogarniasz?
- Tak - Neji pokiwał głową nieśmiało się uśmiechając.
Czy on się mnie boi czy co? Jakiś rumiany się zrobił.
- Hamlet i spółka! Jak to słodko wygląda - usłyszałem rozbawiony głos tego przeklętego zboczeńca.
Czy ja go nie miałem przypadkiem wykastrować? Kiba do obiadu używa ostrego noża...Skierowałem dłoń w kierunku ostrza, ale Sneju zwinnie złapał mój nadgarstek.
- Nawet o tym nie myśl - westchnął spokojnie, na co uniosłem kąciki warg ku górze.
Psiarz się zaśmiał. Neji nie wiedział o co chodzi.
~.~
CDN ^^

Pzd.
Tajjemnicza

niedziela, 2 marca 2014

Hashirama x Madara (HashiMada) - Ucieczka od wampirzej depresji.

Ohayo!
Eii.. Nie mam pomysłu na KakaSasu, wybaczcie. :cc Zdecydowałam się, więc na HashiMada bo o nich tu będzie najwięcej. Kocham ich! To jest wytłumaczenie. Wybacz Anju. :c W poniedziałek, bo dwóch notek na dzień dawać nie będę, wstawię drugi rozdział serii. TO miał być pierwszy rozdział serii fantastycznej z HashiMada, ale nie mogę znaleźć zeszytu. No ej, chamstwo. XD Pewnie zaraz wezmę się za szukanie tego, bo mi to spać nie da, ale już napiszę coś lekkiego. Ostatnio wchodzę na wyżyny "inności", pora na chwilę to przerwać.
Dobra, nie zanudzam :C
Ej, ale straszna jest ta notka. Nie obraźcie się.:C
Tym razem to będzie lekki shot, już nie tak "poetycki" . of, aff. :x
~.~
"Ucieczka od wampirzej depresji"
- Madara! Jesteś tu? - Hashirama nacisnął złotawą klamkę, a drewniane drzwi od razu puściły.
Wszedł do pomalowanego na granatowo pokoju i nie dojrzał kompletnie nic. Dwa, duże okna, które wychodziły na ogromny ogród rezydencji Uchiha były zasłonięte czarnymi żaluzjami i nie wpuszczały, ani jednego promienia popołudniowego słoneczka, a dające na prawdę wiele światła żarówki były pogaszone. Zobaczenie czegokolwiek było wręcz niemożliwe, może jedynie widać było kawałek zawalonej kartkami papieru podłogi, przez uchylone drzwi. Do uszu nie docierał żaden dźwięk, choć Senju był pewien, że na stojącym po lewej stronie ogromnym łożu leży jego przyjaciel. Zapewne, zawinięty w białą pościel i wtulony w fioletową, nieśmiertelną podusię. Madara zachowywał się ostatnio jak jakiś wampir. Nie dopuszczał do siebie żadnego światła, nie wychodził z tej swojej ciemnicy i każdego, kto postanowił spróbować z nim porozmawiać, po prostu spławiał. Hashirama nie miał zamiaru wyjść dzisiaj ot tak. Zachowanie tego chłopaka, budziło nie pokój wśród wielu ludzi : trzeba, więc coś z tym w końcu zrobić.
Brązowowłosy wykonał pierwszy krok, w głąb ciemnicy natrafiając na jakieś puchate coś, które okazało się czarnym kotem Madary. Zwierzę przeraźliwie miauknęło, syknęło na gościa i wybiegło z pokoju. Następnie, mężczyzna pod swoimi nogami poczuł jakiś ciemny plastik i materiał, prawdopodobnie jedną z wielu ciemnych bluzek Uchihy.
- Czy możesz mi wyjaśnić, co ty do diabła robisz? - burknął zirytowany, gdy dotarł do łóżka.
Zapalił światło i po prostu.. zamarł zaskoczony. Większego bałaganu w życiu nie widział. Ubrania z szafy były rozwalone po całym pokoju, zestaw ołówków leżał na biurku wśród najróżniejszych zeszytów, kolekcja książek Harlan'a Coben'a, Williama Szekspira i Nory Roberts zawładnęła parapetem. Pod masą ubrań gość dopatrzył się jeszcze pozdzieranych adidasów, pustej szklanki po zielonej, prawdopodobnie, herbacie, płyt Marilyn'a Manson'a, The GazeTTe, GIRUGAMESH  i oczywiście masy zamazanych kartek papieru. Wrócił się do drzwi, które zamknął z głośnym hukiem, po czym podsunął sobie krzesło i usiadł przy łóżku. Na przeogromnym posłaniu, na którym bezproblemowo zmieściły by się cztery osoby, leżał czarnowłosy chłopak z wbitą w poduszkę twarzą.
- Wynoś się stąd - syknął rozdrażniony, nawet nie racząc na niego spojrzeć.
Jedyne, czego teraz potrzebował to spokój.
- Nie. Nie wyjdę, póki mi wszystkiego nie wyjaśnisz - oznajmił spokojnie Senju, uśmiechając się wesoło, gdy postać podniosła się do siadu.
Madara był bladszy niż zwykle, a jego idealne wargi stały się suche i popękane. Co prawda skóra ciągle wyglądała jak porcelanowa, ale wory pod oczami były wyraźnie widoczne. Długie, czarne włosy, które zawsze były dumą chłopaka rozwalone były we wszystkie strony tego jakże uroczego świata.
- Co się z tobą dzieje?- spytał spokojnie Hashirama, patrząc w jego czarne tęczówki.
- Nic - odwarknął niemiło właściciel bałaganu. - Czego tu szukasz?
- Odpowiedzi na dręczące mnie pytanie - odparł swobodnie. - Wszyscy się o ciebie martwią.
- Fajnie - mruknął, krzywiąc się. - Wynoś się stąd.
- Nie - westchnął głośno. - Czyli mam użyć innych sposobów?
Nim Madara zdążył coś odpowiedzieć, został przygwożdżony do łóżka. Hashirama znalazł się na jego biodrach, nadgarstki przytrzymując po obu stronach jego głowy. Uchiha spróbował się wyrwać. Na marne. Był szczuplejszy, delikatnie zbudowany, więc i jego siła fizyczna nie dorównywała zielonookiemu.
 - Co niby chcesz wiedzieć?! - warknął rozdrażniony, zsuwając w pół powieki.
- Czemu siedzisz tyle w tym pokoju? Dlaczego nie kontaktujesz się z nikim... i od kiedy to wytrzymujesz w bałaganie? To wygląda, jakby przeszła tu istna zamieć.
- Mój pokój, mam prawo utrzymywać go tak, jak mam na to ochotę - odparł, próbując raz jeszcze uciec. - Po prostu zachciało mi się spokoju.
- Siedzisz tu już dwa tygodnie.
- ... Serio? - Madara zamrugał zaskoczony oczami, uśmiechając się kpiąco. - Nie zauważyłem. Złaź ze mnie.
- Nie. Zachowujesz się jak wampir, zauważyłeś?
- Nazwij to wampirzą depresją, kochaniutki. Złaź ze mnie - powtórzył uprzednią"prośbę", którą jego towarzysz ponownie zignorował.
- Wampirzą depresją?
- A czemu by nie? Skoro kojarzę ci się w tym momencie z krwiopijcami, to nie będę podważał Twoich słów.
- Czemu depresją?
- A jak to inaczej nazwiesz?
- Nie wiem - odparł spokojnie. - To... Zaproponuję ci ucieczkę od tej wampirzej depresji.Co Ty na to?
- Hę? - chłopak uniósł ku górze brwi, patrząc na niego jak na ostatniego idiotę.
Senju tylko pokręcił głową z lekkim uśmieszkiem, wykrzywiającym jego wargi i delikatnie musnął te, należące do czarnookiego. Uchiha początkowo spróbował się wyrwać, ale kiedy zauważył, że to i tak bezsensu niepewnie rozchylił usta. Hashirama wdarł się do ich wnętrze, pieszcząc podniebienie i policzki. Czarnooki mimowolnie zamruczał, zahaczając swoim językiem o mięsień "przyjaciela".
- To co ty na to? Pasuje ci taka ucieczka? - wyszeptał cicho do jego ucha zielonooki, gdy oderwali się od siebie.
- Mhm - odmruknął chłopak, wpijając się w usta brązowowłosego, spragniony ich smaku.
Po chwili starszy (Hashi jest starszy, nie wiem czy o jakieś lata, czy tylko miesiące. XD On jest ze stycznia, Madara z grudnia ^^) przeniósł się na jego szyję. Sunął po niej językiem, a gdy dotarł do koszuli odpiął jej guziczki.
~Nie będę pisać sceny erotycznej, bo nie mam na nią weny. XD Nie ma to jak przerywać w takim miejscu ~
Słońce wpadło przez uchylone dnia wczorajszego okno. Rozświetliło zabałaganiony pokój, do którego dnia poprzedniego dołączyły kolejne ubrania. Promienie oświetliły duże, łóżko świecąc w zielone oczy, uśmiechniętego mężczyzny. Bawił się on długimi, czarnymi kosmykami wtulonego w niego, delikatnego chłopaka.
 - Czyli, wracasz do życia? - wyszeptał z lekkim, miłym uśmieszkiem.
 - Mhm...- odburknął cicho jego ukochany.- Tak mi się wydaje...
~
Słysząc to, czara masa bez konkretnych kształtów wydała z siebie przeraźliwy śmiech. Głos rozległ się po dziwnej, białej nicości i po chwili umilkł. Pomieszczenie wypełniło się chrapliwym, piskliwym głosem.
- Czy, aby na pewno?

THE END ?

~-~
Nie zadedykowałam nikomu, bo to wyszło strasznie. Wiem.:C
Poprawię się w poniedziałek

Pisane przy:

Pzd.
Tajjemnicza