piątek, 25 kwietnia 2014

Notka Świąteczna: TobiIzu & HashiMada

Ohayo ^-^.

Życzenia złożyłam w ostatniej notce, z tą się nie wyrobiłam na czas ^-^~-~
Część 1 - HashiMada
"Wesołego Alleluja!", "Wesołych Świąt"... I tym podobne hasła wypełniały dziś całe miasto. Irytujące, zaiste irytujące. Słońce świeciło już od samego rana nie dając odpocząć zmęczonym oczom. Wypuścił z niezadowoleniem powietrze z ust i wyjął klucze z kieszeni. Izuny nie powinno być w domu, miał iść na obiad do Tobiramy. W porównaniu do swojego starszego brata, w jakiś sposób świętował ów dzień. Madarze po prostu się nie chciało. Uznał, że jest po prostu niepotrzebne. Nie rozumiał nawet po co powstało. Otworzył drzwi od budynku, trzasnął nimi i zrzucając buty wszedł do salonu. Okna były zasłonięte roletami, więc na jego szczęście pokój się nie nagrzał. Panował przyjemny chłód, a dodatkowo w lodówce zostawił puszkę gazowanego napoju. W pobliskim Kościele zaczęły bić dzwony. Mimowolnie wykrzywił wargi w grymasie niezadowolenia. 
Święta to czyste zło. 
Rozległo się głośne pukanie. Denerwujące "stuk, stuk" nie miało prawo rozlec się dziś w tym domu. Wielka Niedziela to czas chwili spokoju dla niego. Jeśli już miałby obchodzić dzisiejszy dzień byłoby to zamknięcie się w czterech ścianach, z twarzą w puchatej poduszce. Wstał z kanapy i otworzył. W drzwiach ujrzał Hashiramę. Ten uśmiechnął się do niego szeroko i nie zważając na próbę protestu ze strony pana domu, wszedł do środka.
- Co ty tu robisz? - chłodny głos Madary wypełnił pomieszczenie.
- Przyszedłem w odwiedziny - odparł beztrosko.
- Na cholerę?
- Nie chcę przeszkadzać naszym braciszkom - mruknął rozbawiony, odchylając głowę do tyłu.
Uchiha milczał. Nic nie odpowiadając, założył ręce na piersi.
Największe zło.
-Czyżbyś właśnie rozmyślał, w jaki sposób chcesz mnie zabić?
- Owszem - odparł leniwie czarnooki. -Wolisz być powieszony za flaki w salonie, czy pociachany na małe kawałeczki? 
- Pozwól, że nie wybiorę żadnej opcji, ale mam swoją własną.
- Oh? - uniósł pytająco brwi ku górze.
Hashirama podszedł do niego. Stanął tuż przed nim i ujął delikatny podbródek w swoją dłonią, następnie złożył na jego wargach leniwy, delikatny pocałunek. Madara nie wykonał żadnego ruchu. Nie odepchnął go, ani nie odpowiedział na pieszczotę. Dopiero, gdy poczuł jego język położył dłonie na jego torsie, lekko odsuwając go od siebie.
- Mogą wiedzieć, co ty robisz? - zsunął w pół powieki.
- Ja? Nic takiego, po prostu wpadłem życzyć wesołych świąt - wyszeptał mu do ucha, podgryzając lekko jego płatek.
Madara cicho westchnął, mimowolnie unosząc kąciki warg ku górze.
- Taa...Wesołych świąt.
Część 2. TobiIzu
- Za dużooo ... - mruknął Izuna, podnosząc rączki do góry.
Ujął w swoje małe dłonie twarz ukochanego, uśmiechając się do niego uroczo. Wielkanoc to wspaniały dzień. Nie tylko świętuje Kościół, ale i oni mają swoją małą rocznicą. Własnie w ten dzień rozpoczął się ich związek. Początkowo nie byli blisko siebie, bo z nieznanych przyczyn stosunki między Madarą, a Hashiramą nie były zbyt dobre. Podobno wiązało się to jeszcze z ich rodzicami i po prostu chłopcy nie mieli nawet okazji się spotkać. Aż wylądowali w tej samej klasie w liceum. Siedzieli razem na lekcjach i się zaprzyjaźnili. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu i ku ich szczęściu, rodzeństwo zbytnio nie interesowało się gdzie i z kim wychodzą. Jak Madara powtarzał, cieszy go, że Izuna jest szczęśliwy. W Wielkanoc Tobirama wyznał mu, że się w nim zakochał. I tak zostało..  Później obaj postanowili o tym powiedzieć swojej rodzinie. Senju w ogóle to nie przeszkadzało, baaa. Bardzo się ucieszył. Jego "wróg", szczęśliwy nie był. Ale stwierdził, że to nie jego sprawa. Jeśli młodszy go kocha i dobrze się czuje w towarzystwie białowłosego, nie wtrącał się. Są już razem 2 lata.  
- Było tyle nie jeść - odparł wesoło białowłosy.
Uchiha wywalił język, puszczając mu oczko. 
- Są święta - oznajmił - Wtedy można zjeść więcej... No może, o wiele więcej niż zwykle.
- Skoro  tak mówisz, nie będę się spierać - pokręcił w rozbawieniu głową i pocałował  go w nosek. 
- Nee, króliczku...
- Króliczku?
- No co - zamrugał oczami. - Święta są! 
- Ehh ... Dobra, nie ważne.
- Gdzie poszedł Hashirama?
W odpowiedzi Tobirama uśmiechnął się chytrze. Specjalnie wygonił brata do Madary, bo doskonale wiedział, co obaj na prawdę myślą. Do tego,  lubił niszczyć idealny spokój starszego Uchihy. 
- Do twojego brata - odparł w końcu, wyszczerzając się jeszcze bardziej.
Izuna zamrugał zaskoczony oczami, ale  pociągnął go za kołnierz bluzki i wpił się w jego usta. Tobirama od razu oddał pieszczotę, by po chwili wyszeptać mu do ucha:
- Wesołych świąt, kochanie ...

~.~
KONIEC ^-^

Takie lekkie i powinno być przyjemne.

PZD.
Tajjemnicza

niedziela, 20 kwietnia 2014

Hashirama x Madara - Zasady zakazanego jabłka. - nie, to nie ta świąteczna.

Witam.
Nie idę według zapowiedzi, bo... DOZNAŁAM NATCHNIENIA. FCK YEA <3. Stworzę niedługo coś takiego jak "z innej beczki". I tam będę opowiadania, one-shoty itd, z innych anime. Np. Fairy Tail. Planuję napisać Natsu x Zeref. Albo Kuroko x Akashi z KnB. Jaaj.

Jako, że nie mam natchnienia na notkę świąteczną, która zawierać będzie TobiIzu i HashiMada będzie ona "troszkę" spóźniona. We wtorek jadę do siostry do Łodzi i wtedy ją chyba skończę. Tak koło środy.

WESOŁYCH ŚWIĄT MISIE MOJE KOCHANE <3


W tekście znajdują się przetłumaczone fragmenty tej piosenki. 
W tłumaczeniu jest "aś" ale ja zmieniam na "eś".
Miłego czytania. 
~.~

Nasza miłość to zakazany owoc. Kuszące jabłko, które zachwyca swoim smakiem i lśnieniem. Jednakże, nie możesz się do niego zbliżyć. Coś ci na to nie pozwala, grozi ci kara za złamanie tego zakazu. Staliśmy po przeciwnych stronach barykady. Żyliśmy w nienawiści swoich rodzin. Coś jak "Romeo i Julia". Czyż nie?
Próbowaliśmy iść razem, 
ale noc stawała się coraz ciemniejsza.
Próbowaliśmy posiąść ten zakazany owoc. Zmienić otaczające go zasady, czemu więc się nie udało? Czemu wszystko znikło niczym bańka mydlana? Znikło. Rozprysło się. Ale malutkie kropelki wody, wciąż żyją wsiąknięte w ziemię. Odbywające obieg. Jak moja miłość. Wciąż Cię kocham.
Myślałem, że byłeś przy mnie,
ale kiedy wyciągnąłem rękę - znikłeś...
Stchórzyłeś? Nie wytrzymałeś tego? Zasady zakazanego jabłka przytłoczyły cię na tyle, by odejść?
Słyszę jak cicho płaczesz za tym, co było kiedyś.
To rozstanie jest dla ciebie trudne, ja wiem. Powiedziałeś, że wciąż mnie kochasz. Mimo to, nie wiem gdzie jesteś. Ot tak. Zniknąłeś z mojego życia. Choć nie tylko mojego. Gdybyś widział przerażone twarze rodziców, ich zalane łzami oblicze, wróciłbyś? Do nich? Do mnie? Do miłości?
Gdzie teraz jesteś?
Chociaż list. Chociaż dwa słowa. Jeden telefon. Bym nie musiał cierpieć i umierać z tęsknoty. Bym wiedział, że żyjesz.
Czy zobaczę Cie jeszcze?
Lubiłeś obserwować deszcz. Widok spływających powoli kropel wody wprawiał Cię w stan zadumy, zachwytu i pewnej wewnętrznej melancholii. Twoje zwykle niewykazujące emocji oczęta błyszczały w zaintrygowaniu, gdy krople porannego deszczu kreśliły wzory na oknie. Ja wtedy nie odrywałem od Ciebie wzroku. Gdy padał deszcz zapominałeś o wszystkim, a gdy tylko przestawał - było już późno i musiałeś wracać. Dzięki Tobie polubiłem taką ponurą pogodę. Teraz te emocje...
Zabrałeś je ze sobą, kiedy odszedłeś.
Wiele osób zwykle w takich sytuacjach... Wiesz co robi? Rani się. Chce umrzeć. Zamyka w ciemnościach, ale Ty...Wiedziałeś, że ja jestem silny. Nie poddam się temu, więc uciekłeś z domu. Od nienawiści naszych rodzin. Senju i Uchiha. Jak Kapuleti (?)  i Monteki. Ale wiesz co? Rany są. Na sercu.
Te blizny... to ślad po Tobie.
Przytłoczyły cię zasady zakazanego jabłka. Słuch o Tobie, o istocie zwanej Madarą po prostu zaginął. Ugryzłeś jabłko. Uciekłeś, starając się uciec od ramion kary. Czy ty żyjesz?
Zgubiłeś się?
Nigdy nie potrafiłeś się obeznać w teranie. Jak wychodziliśmy na nocne spacery, patrzyłeś na mnie błagalnie przekazując nieme, dziecięce pytanie "A którędy teraz?".
Jesteś sam?
Czy samotna podróż bez miłości, w ciągłej ucieczce przed zasadami zakazanego jabłka jest spełnieniem Twoich dziecięcych marzeń?
Boisz się?
Czy nie towarzyszy Ci uczycie niepewności?

Zawsze się mi dziwiłeś, czemu czytam gazetę i sprawdzam wiadomości ze świata. Zawsze odpowiadałem, że to po prostu czyta ciekawość, a Ty się ze mnie śmiałeś. Mówiłeś, że ta wiedza mi się do niczego nie przyda. Czasami mogą powiedzieć za mało i będzie mnie wyżerać ciekawość od środka. Dzisiejszego dnia zrozumiałem, że faktycznie gazeta jest niepotrzebna.
"Znaleziono martwe ciało. Uchiha Madara został zamordowany..."
I po co uciekałeś? Zasada zakazanego jabłka wysłała za tobą  morderczy orszak. Niebo zapragnęło Twych stóp u siebie. A ja...
Teraz próbuję do Ciebie dotrzeć...
Chcę iść do Ciebie. Nie wiem ile mi to zajmie.
Poczekasz?
Poczekasz?
Wiem, że jesteś niecierpliwy. Ale odpowiedz mi na pytanie...
Czy zobaczę Cię jeszcze?
Nie możesz mi odpowiedzieć, bo Cię tu nie ma. Choć wiem, że Twoja odpowiedź brzmiałaby "Nie. Chodź tu teraz, bo mi smutno". Zawsze tak mówiłeś.
Wypuszczam powietrze z ust. Zamykam oczy.
Co ta miłość  robi z człowiekiem?
Umieram.
Idę do Ciebie.
Wolę pożegnać się z Ziemią niż trwać w...
ludzkiej...
naiwnej...
dziecięcej..
nadziei...
że...
może...
być...
inaczej...

~.~
Taki wesoły shot a święta, haha XD

Pzd.
Tajjemnicza


piątek, 11 kwietnia 2014

Itachi x Pain - Jestem Bruce!

Ja, ja... Witam. Tak, witam. XD
< spogląda na kalendarz w telefonie.>
Już... Kwiecień. HUE HUE. Zaczęłam to pisać tydzień temu, przerwałam, teraz jest 06 planuję wstawić to jutro. Ale nie wiem czy nadążę ( a wstawiam 11. C;)
ZACZĘŁY SIĘ U MNIE REKOLEKCJE <3.(Właściwie to 2 dni temu się skończyły). Tak ogólnie patrzę w kalendarz i tak. 3 dni rekolekcji, dwa dni szkoły, weekend (o,teraz jesteśmy tutaj), trzy dni szkoły, święta, 3 dni egzaminów gimnazjalnych. Ile czasu wolnego. <3
Z racji zbliżających się świąt, planuję napisać notkę wielkanocną. Pomoże mi ktoś z wyborem? 
 - HashiMada
 - ItaPain
 - TobiIzu
 - coś innego.
Liczę, że ktoś mi napisze, który chce paring. Kochani, help me <3.
Hehe. Ale zanudzania dzisiaj c:
Dobra, ta notka jest wgl nie poważna, ale następna będzie już bardziej w moim stylu ._. 
Oq. Nie zanudzam już. XD
 
~-~
Był to z pozoru zwykły poranek. Denerwujące słoneczko przedarło się przez ciemne zasłonki i opadło na bladą twarz pewnego rudego chłopaka. Kiedy ów gwiazdka zaatakowała jego oblicze, mruknął coś pod nosem i odwrócił się w drugą stronę. W dalszym ciągu nie otwierając ocząt i nie pozwalając się nacieszyć światu pięknem ich szarych tęczówek. Cholerne słoneczko nie chciało jednak dać za wygraną i zaświeciło w lusterko, które odbiło jego cudowne światło - znów burząc wszelaką nadzieję na jeszcze 5 minut błogiego odpoczynku, wśród biało-niebieskiej pościeli. Jednakże - chłopak w dalszym ciągu nie miał zamiaru wstać  - naciągnął kołdrę na głowę, tak jak zwykł to robić codziennie. Czyli był to z pozoru zwykły poranek.
Zwykłość tego startu dnia zburzył chichot. A dokładniej, mój chichot. Nie powinno mnie tu być, ale ostatnio postanowiłem zobaczyć jak rudy się budzi. I dlaczego zawsze spóźnia się na lekcje. Słysząc ów dźwięk, Pain wychylił główkę z pod pierzyny - już z otwartymi oczami. Uchylił wargi, zapewne nie wiedząc czy ma mnie zabić, czy może raczej zacząć wrzeszczeć. Nim podjął decyzję ja znów zachichotałem.
 - CO TU ROBISZ?! - wrzasnął poddenerwowany, zrywając się do siadu.
Nie miał na sobie bluzki, podkoszulki, ani nic tego typu... Ciekawe, czy cały jest nagi.
- Ja? Nic takiego! - zaśmiałem się beztrosko.
- To co tu robisz?
-Dziś jestem Bruce.
- Bruce? - uniósł zirytowany brwi ku górze, zakładając ręce na piersi.
Kołdra odrobinę się zsunęła. Miał bokserki. Buuu. Już liczyłem miałem nadzieję myślałem, że spał nago.
- Tak, Bruce.
- Czemu Bruce? - kontynuował tą jakże inteligentną wymianę zdań.
- Bo ładnie brzmi.
Pain uderzył otwartą dłonią w twarz, rzucił we mnie jakąś grubą książkę. W ostatniej chwili udało mi się ją złapać, ale wbiła swoje ostre rogi w moje czoło. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia. W tym czasie zakolczykowany wstał z posłania i miał zamiar najzwyczajniej w świecie spieprzyć.No właśnie. "Miał zamiar". Nim oddalił się z zasięgu moich dłoni, złapałem jego nadgarstek. Pociągnąłem go dość lekko, ale wystarczająco by zatracił równowagę i wylądował na moich kolanach. Wyszczerzyłem się.
- Możesz mi powiedzieć, co ty w ogóle ode mnie chcesz, Itachi? - warknął chcąc wstać. Jednakże dość mocno objąłem go w pasie, co całkowicie mu uniemożliwiło ucieczkę.
- Chcę, byś został moją Lindą*.
Nic nie odpowiedział, otworzył szerzej i oczy i się zaśmiał. Pokręcił w rozbawieniu głową, musnął moje wargi swoimi i korzystając z mojego szoku - uciekł, zamykając się w łazience.
~
The end.

* Mówiąc o imieniu Bruce, miałam na myśli pana Lee. Jego żona miała na imię Linda c:

Następną notkę skończę serię głupich opowiadanek z dziwnym humorem. Tak pro po, co sądzicie o nowym wyglądzie? c:

Pzd.
Tajjemnicza