poniedziałek, 23 czerwca 2014

Różowe okulary - HashiMada

No cześć, wiecie co? Wakacje. Tak kurde, wakacje!
Mam w nie tak zajebiście mało czasu wolnego, że to przesada... x_X Pierw wyjazd do Hiszpanii z Anią, potem do Niemczech z rodzicami i sierpniowy gratis w postaci nadmorskich koloni z Julcią. XD Tssa. A, więc Ashura x Indra będzie następną notką po tej (seksy odłożymy na później). Nie wiem, czy w wakacje dam radę, ale kto wie, kto wie. Jestem tylko pewna, że sporo tego będzie na różnych kartkach,w zeszytach itp. stertach makulatury. c: Co dziś? HashiMada. Tak, ciągle! Tak jakoś nie mam pomysłu na coś innego. Miało być smutne, ale jestem życiowym nieudacznikiem i mi chyba nie wyjdzie. Bo dam coś takiego, na koniec, że zepsuję ten nastrój. No bo ja się przywiązuje do bohaterów i tak i nie mogę ich uśmiercić, gdy ich losy są w moich rączkach z połamanymi paznokciami! xd Dobra, nie przedłużam. c:
A i ten. Rozumiem, że istnieje duża możliwość iż przekaz piosenki jest kompletnie inny, ale no ... To moje opowiadanko, więc i moja marna interpretacja. Nie zabijcie c:  + usunęłam jeden refren, bo nie był mi potrzebny.

Piosenkowo c:
~_~
W zaśmieconych trzewiach łąk budować szczęście chcą
W chwilowym raju dla mas, póki pozwoli im czas.
Wydojona przyszłość łka - idź ratuj co się da!

Zbliża się koniec. Świat powoli już upada. Poznikała wszelaka zieleń. Drzewa pousychały, trawy zostały powypalane jedynie parę mocno czerwonych róż, wciąż rośnie przy ruinach jednego z domów. Osnute szarym dymem niebo, już dawno zaprzestało płakać, ze świadomością, iż to i tak jest bezsensu. Ludzie i tak nie docenią jego życiodajnych łez. Pomimo wszystkiego, wśród zaśmieconych, wypalonych suszą łąk istnieją naiwne istoty, które gonią szczęście na chudych nogach i wyciągają ku niemu ręce. Są jeszcze tacy, którzy pragną być wolni od łez. Chcą żyć w miłości. Chcą choć na chwilę poczuć się jak w nieistniejącym już raju. Choć czasu jest niewiele, pragną pokochać. Utulić jakąś osobę w swoich wysuszonych ramionach. 
Dlaczego ja tego nie zrobię? Siedzisz z opuszczoną głową, na krawężniku, obejmując nogi ramionami. Długie kosmyki czarnych włosów, opadają na twoją bladą, brudną od kurzu twarz. Aż chcę się podejść. I przytulić. Dlaczego, więc, nie zrobię tego, co Ci naiwni?
Lękam się, myśl wymiera.
Krótkowzroczne zera
Myślą, że czary to droga do spełnienia snów.
Prędzej z nieba spadnie Ziemia, niż to się zacznie zmieniać.
Nadstaw twarz!

Boję się. Chcę mieć tą pieprzoną świadomość, że umieram! Chcę patrzeć na koniec, a nie pokochać i każdego dnia bać się o... o Ciebie. Boję się. Tak, ja. Ci naiwni, Ci naiwni wyrzutkowie ludzkości, którym jakoś udało się przeżyć po prostu... Nie widzą tego, co może ich spotkać. Myślą, że miłość zasłoni im oczy i będą żyć w dziecięcej nieświadomości, z nadzieją wspólnego życia, aż do końca...Który się w końcu zbliża. Ci naiwni, myślą, że posiadanie ukochanej osoby przysłoni im oblicze zbliżającej się śmierci. A powinni stawić jej czołu. Darować sobie to uczucie, przez które... Będą cierpieć. Jeszcze bardziej.
Otępiałe stada tych, co wolą w niemocy żyć
Iluzją karmieni by, za rękę złapać i
Zrobić chcą wciąż lejąc krew przeludniony chlew.

Bo Ci naiwni, w różowych okularach miłości, pozwalając sobie kochać w obliczu końca... Wybrali niemoc. Porażkę z góry, iluzję - która zakończy się jeszcze większym cierpieniem, niż się zaczęła. Chcą potraktować to uczucie jako ucieczkę, chcą wyciągnąć do nadziei ręce - nie wiedząc, że w ten sposób powoli oddają się Ciemności. 
Wyprostowałeś nogi i odchyliłeś głowę do tyłu. Siedząc niedaleko od Ciebie, dojrzałem to puste spojrzenie ciemnych oczu... Które po prostu czeka na śmierć. Zagryzłem zęby na dolnej wardze. Nie mogę!
Chcesz widzieć, chcesz myśleć 
W tym toksycznym zestawieniu dziwnych cnot 
Ale ja wiem, że chciałbyś wyrwać się z tej rzeczywistości. Uciec od tego nędznego czekania na własną śmierć i litość pani Ciemności. 
Ja mógłbym Ci pomóc, prawda?
Zanim wciągnie cię
Każdy ruch przybliża tego bagna dno

Ale przecież... to... przybliży nas do końca, prawda?
Chcesz ustać, chcesz krzyczeć
Lecz stłumione usta grzęzną gubiąc ton

A może, to co myślę ja, jest złe? Może różowe okulary pomogą i pękną w odpowiednim momencie? Razem jest łatwiej. Razem można więcej... Tak?
Rozbij zgniłą toń
Z mą pomocą.
Podniosłem się i lekko chwiejąc dotarłem do Ciebie, przysiadając się. Puste spojrzenie przeniosło się teraz na mnie, a suche, aczkolwiek wciąż piękne wargi, wykrzywiłeś w cudownym uśmiechu. Dotknąłem opuszkami palców Twojego policzka.
Prędzej z nieba spadnie Ziemia, niż to się zacznie zmieniać.
Jest możliwe. Jeśli my staniemy się Ziemią, nasz los stanie się tym niebem - możemy się jemu wyrwać. Możemy stworzyć chociaż iluzję szczęścia... i w niej pozostać.
Złożyłem na Twoich wargach delikatny pocałunek. Z zadowoleniem, oddałeś mi tą pieszczotę.
Wszystko w koło zaczęło znikać.
Zostaliśmy tylko my.
Zostało tylko szczęście.
~-~
No, nie ma płaczu. Ewww
za bardzo się przywiązuje ;//
Jak myślicie, jak to się w ogóle skończyło? to opowiadanie. XDD  o co mi chodziło? XD

pzd.
Tajjemnicza c:

poniedziałek, 2 czerwca 2014

"Szkoła z internatem" - Rozdział 3 - Aktor idealny.

Witajcie, drodzy wyznawcy yaoizmu. XDD
Natusowi odwala. Doszłam do wniosku, że ostatnia notka była tragiczna i postanowiłam dodać wyjątkowo szybko kolejną notkę!
CZERWIEEEEEEEECCCCCCCCCCCCCCCCCCCC. I FEEL GOOD XDDDD.
Nie, dobra. Ogar.
hue hue
Notka na wesoło. Następna Was zasmuci.
Obiecuję.
tutututuutu~
~-~
Spójrzmy na to wszystko z innej perspektywy. Może jest jakaś możliwość, żeby bycie Hamletem nie było aż tak straszne? Hmm ... Nie, nie ma. To może by się tak rozchorować? Nie, też nie da rady. Ten przeklęty skurwiel oczywiście nie dopuści, bym nie wywiązał się ze swoich obowiązków. A gdyby tak spieprzyć ze szkoły? ... Ale nie, znów ten cholerny sukinkot. Chyba, że ...
Uśmiechnąłem się złośliwie pod nosem. W sumie, jest pewien sposób. Zwłaszcza, że jest tyle czasu iż do końca przedstawienia będę idealnie ukryty. Nie, że nie lubię sztuki, mi się po prostu nie chce. Jestem leniem. Zajebistym leniem, który najchętniej spędziłby całe życie w ciemnym pokoju, w cieplutkim łóżeczku z nosem w książce. Ilość mojej chęci do robienia czegokolwiek idealnie ukazałem, gdy witaliśmy tego nowego, Neji'ego. Chyba. Zapamiętywanie też wymaga wysiłku. I kto by pomyślał, że ktoś mojego pokroju kiedyś chętnie jeździł na zawody pływackie? Opuściłem się. 
- Nee, Senju - zagadnąłem, a on łaskawie oderwał wzrok od jakiegoś podręcznika. - Jest gdzieś na biurku mój telefon?
- Zostawiłeś go w bluzie - dobra, okej. Pytanie następne.
- A widziałeś ją gdzieś może?
- Tak, tam gdzie ją zostawiłeś - cham. 
- A gdzie ją zostawiłem?
- Czy ja mam ci kupić jakieś tabletki na pamięć?
- Szczerze?
- Szczerze.
- To tak, przydadzą się- mruknąłem, wyciągając się wygodniej. - A więc?
- Po co ci teraz telefon? - a na chuj mu to wiedzieć?
- Muszę wykonać ważny telefon. Sprawa życia i śmierci.
- Ah tak?
- Ah tak.
- Na wieszaku w łazience.
NO NIE MOŻNA BYŁO TAK OD RAZU? Cholerny skurwiel (żyjcie dalej, skurwiele dop. Tajjemniczej) (-.- dop. Madary) (:D dop. Tajjemniczej ). Postawiłem moje śliczne, zimne stópki na lodowatej podłodze. Zapodziałem gdzieś papucie! Chochliki je zjadły. (Chochliki jedzą wszystko. Nawet ludzi. Strzeżcie się dop. Tajemniczej). Wykonałem parę kroków, otworzyłem drzwi i rzeczywiście - ujrzałem moją cudowną bluzę, w moim ukochanym kolorze, w który zawsze jestem odziany. To taki bardzo radosny, żywy odcień powszechnie zwany czarnym. (EMO! dop. Karosia) (-.-" Nie emo! dop. Tajjemniczej) Zamknąłem drzwi od tego pomieszczenia i szybko wykręciłem numer.
- Izuna? Hej, jest sprawa... Kiedy? Jak najwcześniej. 
~.~ DZIEŃ PRZEDSTAWIENIA~.~
Uśmiechnąłem się radośnie do młodszego brata. Izuna, który do tej zajebistej szkoły planował dołączyć w przyszłym roku, właśnie przekroczył jej próg. Nie jako Izuna, lecz jak Madara. (UWAGA. WAŻNE INFO. W mojej wersji Izuna i Madara są do siebie tak podobni, wręcz jak bliźniacy i są tego samego wzrostu...ok? Q.Q Znaczy da się ich odróżnić, dzięki fryzurom i paru szczególikom XD dop. aut,.)
- Możesz mi wyjaśnić, czemu mam wyglądać tak jak ty? - mój kochany braciszek rozpuścił swoje włosy i z moją pomocą je napuszył. Yghh. Byłoby mniej kłopotów, gdybym też miał takie cienkie.
- Nie chce mi się brać udziału w przedstawieniu. Wystarczy, że będziesz unikał Hashiramy. Tylko on się zorientuje, że coś jest nie tak. Reszta nie zauważy różnicy, głównie dlatego, że rzadko wychodzę z pokoju.
- Scenariusz jest dobry? 
- Tak, moja kochana aktorzyno - wyszczerzyłem się radośnie. - Dzięki, brat.
- Tylko wróć jak się przedstawienie skończy - pogroził mi palcem, kiedy poprawiałem jego cerę. Ma ciemniejszą ode mnie. Znaczy taką, bardziej żywą. Rumianą. - Nie zorientują się?
- To idioci. 
- Tak pro po, postanowiłem dołączyć do szkoły w tym roku - mruknął spokojnie, pozwalając mi poprawiać jego ubranie. Ja nie jestem pedantem. 
-... Co?! 
- No to.W przyszłym semestrze. Wiesz jak to jest. Uchiha geniusz - rzucił kąśliwie.
- Ja się nie zgodziłem na przeniesienie.
- Ale ja jestem ambitny - wypiął dumnie pierś, na co uderzyłem go w tył głowy.
- Dobra, pogadamy o tym potem. Leć, Hamlecie! 
~.~ PERSPEKTYWA NEJI'EGO ~.~
Słyszałem od Kiby, że główną rolę w tym przedstawieniu ma zagrać Madara. Szczerze powiedziawszy, poznając mniej więcej jego postawę, sądziłem iż nigdy by się na coś takiego nie zgodził. A tu proszę, widziałem jak rozmawia z nauczycielką od polskiego już przebrany. Wydawało mi się, że ma jakąś trochę... Inną sylwetkę? Ale może to przez to ubranie. Światła zgasły i zaczęło się przedstawienie.
~.~ PERSPEKTYWA MADARY ~.~
Uśmiechnąłem się dumnie, obserwując z górnego półpiętra przedstawienie. Idealnie, Izuna gra tak, jak ja bym to zrobił - gdyby mi się oczywiście chciało. Przez charakteryzację hamletowską, faktycznie można by było wziąć go za mnie. Makijaż działa cuda, choć ja go nie używam. Mam nadzieję, że za ten jednorazowy wybryk się na mnie nie wkurzy.
- Szczerze powiedziawszy, nie sądziłem, że posuniesz się do czegoś takiego - usłyszałem jego zirytowany głos.
- A ja sądziłem, że jednak się zorientujesz - zaśmiałem się nerwowo, odwracając w stronę Hashiramy.
- Jesteście podobni, ale nie identyczni. Choć widzę, że znasz się na tych całych kosmetykach.
- Mniej więcej - uśmiechnąłem się głupkowato, odchodząc od ramy. Podszedłem do niego kładąc mu dłonie na ramionach. - Nie wydasz mnie, prawda?
- Nie - westchnął ciężko. - Wtedy i ja bym miał problemy za nieupilnowanie ciebie.
- Jednocześnie się cieszę, ale jednocześnie się oburzam.
- Za co? - uniósł pytająco brwi ku górze.
- Mogłeś chociaż udać, że robisz to bezinteresownie. 
- A czy ja robię cokolwiek bezinteresownie? 
- Gdy udajesz grzecznego chłopca - mruknąłem zirytowany. - Z naciskiem na UDAJESZ. 
- Sugerujesz, że jestem niegrzeczny? - zamrugał zaskoczony oczami.
- Tak, sugeruję - wywaliłem mu język. Ugryzł mnie w jego koniuszek, na co tylko zaśmiałem się rozbawiony. - Widzisz? Czy to jest zachowanie grzecznego chłopca?
- Oj tam, oj tam - uśmiechnął się pod nosem, na co musnąłem jego wargi swoimi. 
W tym momencie przedstawienie się skończyło. 
~.~
To jest tak. 
Będzie coś poważnego i porządnego, a potem 2 notki, bądź jedna czegoś niepoważnego. Jak teraz ^-^
Na następnej, będziecie płakać! BUAHAH XD.

Pzd.
Tajjemnicza